Monday 12 August 2013

Pierwszy wakacyjny wekend

Kuzyn z Wawy przyjechał w piątek. Także i ciocia Kasia. Jak zwykle pogoda się na nas wypięła i planowany sobotni wyjazd nad wodę odwołano. W zamian wyprawa spacerem nad rzekę, nad którą nikt już nie chodzi i w której nikt się jużnie kąpie. I znaleźliśmy plażę! Tam gdzie sto lat temu chodziło się z ciotkami i wujkami na cały dzień, z kocem, kanapkami z masłem, ogórkami do obrania i kompotem w szklanej butelce po mleku z plastykowym korkiem! O rety, ile wspomnień i jak super. Za chłodno na kąpiel, więc tylko puszczanie kaczek z wujkiem Pawłem, który serca skradł moim dzieciom. (Bo wieże budowali najwyższe na świecie.)
Lelon wodę kocha.

Wczoraj ukrop nazod, ale plan dnia napięty z odpustem w roli głównej. To przecież kto się będzie kąpał jak wata cukrowa, milion pierścionków i pukawki. I piłka z trocin! Jak kiedyś! O rety, ile wspomnień!
Leon już ją rozparcelował, zębami. Piankową piłkę Iss także.

No i jeszcze duża Izz załapała się na swój tort urodzinowy, choć wcale go nie chciała. Bo za dużo zachodu.
Też se zażyczyłam, taki rodzinny tort urodzinwy, ale o mnie nikt nie dba....


Ach, co to był za wekend...

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...