Thursday 22 August 2013

Sssssssssssssssssssssssss

We wtorek świętowaliśmy urodziny dziadka. Podarowano mu zestaw dwóch gorzkich czekolad oraz dwóch kwiatków.



W zestawie z żelastwem, postronkami na konia, łańcuchami na byka, gwoździami i pędzlami, do których Lelon ma szczególne upodobanie.
A potem był u nas Dorian i cały dzień odchodziły wariactwa.

Że dziadek do ludzi "jakiegoś mnie Boże stworzył, takiego mnie mosz" pokroju nie należy, wiadomo. Że dziadek ma zawsze dużo do powiedzenie, czyt. skomentowania, czy chcesz, czy potrzebujesz, czy nie, też wiadomo.
Odwiedziła nas dziś niespodzianie Stryjenka (ładne słowo prawda? Sama nie używam, ale w końcu wyklarowałam, żonę brata ojca tak się nazywa) z Warszawy. Żona brata mojego dziadka, a babcia wujka Pawła z zeszłotygodniowych odwiedzin. Akurat kuchnia serwowała obiad, no i niestety musiała odejść do salonu, żeby gościa podjąć. Poszłam więc z dziadkiem serwować obiad zamiast podkuchennej. Zdążyłam się na niego zdenerwować i uciekłam z kuchni. Przychodzi do mnie moja córka, mamo, ty się musisz nauczyć wybaczać. Ale twój dziadek jest głupi. To opowiedz mi dlaczego się zezłościłaś, bo ja muszę zrozumieć.

W ramach polskich odwiedzin był wczoraj logopeda, bo Isabela sssssssssssssssssssssssssepleni międzyzębowo. A jutro dentysta. I całe szczęście, bo dziś bolał ząb.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...