Monday 5 August 2013

Orange Blossom

Pojechaliśmy dziś do centrum ogrodniczego kupić krzaczek, który będzie wyglądał tak
Choisya ternata – Mexican Orange Blossom
a na razie jest bardzo malutki. Nazywa się Choisya Mexican Orange Blossom i mamy nadzieję, że pewnego dnia zamieszka w ogrodzie naszego domu. Póki co damy mu doniczkę.
Z zakupów zrobiła się przygoda, bo trzeba było jechać pociągiem, a w poczekalni moje dzieci znalazły Harlequiny, na miejscu zwiedzaliśmy stajnie, stodoły i klatki dla plastikowych królików oraz całkiem żywe, niektóre bardzo brzykie ryby. Do akwariów.
I gdyby nie to, że trzeba kłaść Lelona spać na drzemkę moglibyśmy tam siedzieć caaaaaały dzień. I jeść lizaki kokakolowe.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...