A plan był, że się rano odrobimy, położymy Lelonka spać, zjemy jak wstanie i już nas nie będzie. A tu Lelon nie współpracował, nie chciał iść do domu z zakupów porannych i trzeba go było przekupić małym kiciusiem, który się przyplątał i pozwolił wziąć na ręce.
I tak oto pojawił się na podwórku. I zapoczątkował szaleństwo. Nikt w domu nie chce siedzieć.
Eee, no i nad rzekę też w końcu poszliśmy. Tylko nie wzięłam aparatu. A potem byłam zła, bo tak było fajnie. I Leoś nie chciał z wody wyjść i Isa nie chciała za daleko wejść. I umże też były w bajorku i Lelon chciał je wyciągać, a Isa skoczyła jak oparzona, bo wpadła do Nidy tuż obok muszelki, z której się Umża wyprowadziła, ale tego nie wiedzieliśmy dopóki się nie przypatrzyliśmy.
I komary nas nie chciały pożreć żywcem, bo się popsikaliśmy.