Saturday 21 September 2013

Dywagacje

No to se narobiłam.
Dyskutujemy od czasu do czasu z małżonkiem na temat wybuchu II wojny światowej, pomocy (lub jej braku) jakiej udzielili alianci, tego, że pomogli za późno, że Polacy niesłusznie mają pretensje do Anglików za wydarzenia na początku wojny, itp, itd.
Nie pamiętam historii wojny za dobrze, a i to co pamiętam i tak jt niepełne, się okazało, kiedy zaczęłam szperać na necie, żeby udowodnić zagożałemu Angolowi, że nie ma racji.
Tata małej Emilki też się wkurza i czyta. No i mam od niego książkę. W końcu zabrałam się do czytania.
No i siedzę i chlipię. I tak aż do skończenia książki będzie.

Z codzienności, Isabela zaczęła szkołę. Nadal uważam, że to absolutna bzdura, żeby czteroletnie dziecko wysyłać do szkoły, gdzie musi samo się ubrać, zapiąc guziki, posługiwać się nożem i widelcem i wycierać dupkę jak zrobi kupkę.
Przyprowadza się takie toto pod szkołe, podprowadza do drzwi szkolnych, które są jednocześnie drzwiami do sali, w której toto ma siedzieć przez 6 godzin, wpuszcza w ubraniu, macha z daleka na pożegnanie i już. I niech se toto samo martwi jak da radę.
Żeby nie było, moje toto sobie na pewno poradzi. Umie wszystko z listy, no prawie.
I że się odnajdzie w grupie rówieśniczej nie wątpię.
I to nie to, że nie chcę się z nią rozstać. Wydaje się, że daję radę w dawaniu dziecku swobody itd.
Ale po co od razu tak?
Gdzie wieszaczek z muchomorkiem i mama, która wszystkiego dopilnuje.
A potem się dziwią, że żeby odwiedzić mamusię na starość, trzeba dzwonić i się anonsować. Jak się z maluchów robi starszaki i każe być dorosłym.
To i trzynastolatka rozpocznie życie seksualne i będzie to norma ( zasłyszane od nie angielskiej matki o rozmowie z angielską matką).

Póki co się bawią i rysują. Już niedługo będzie musiała czytać książeczki. Sama.
Tata był wzruszony i bardzo dumny z córuni. I dobrze. W końcu to jego kraj. Dla niego to normalne.

Podobno chłopca trzeba wyprowadzać na spacer jak psa, dwa razy dziennie. Święta prawda. Przetrzymany w domu Lelon wychodzi z siebie.
Lato jest fajne, wypuszczę na ogród, zawołam na obiad, wypuszczę znów, zawołam na kolację i położę spać. Nie trzeba zajęć dodatkowych, czasu organizować, nikomu się nie nudzi. I spać chodzę o północy, bo należy mi się dwie godziny dla siebie po położeniu dzieci spać. Co nie?
Zima też jest fajna. Moje dwie godziny zaczynają się o 20.00. Juhuuu!!!
I pojawiają się tony rysunków. Lelon rysuje traktory, k'lety (rakiety) i kotki. Wszystko ma postać małej kropki z zawijasem.

A dziś nażarłam się naleśników od cioci Aliss, w towarzystwie cioci Mai i jest mi niedobrze.



Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...