Monday 2 September 2013

Powrót

Lecimy samolotem. Całe szczęście, że przypadło nam miejsce przy oknie. Ani się Leon nie denerwował, że nie widzi, ani ja, że nie mam go czym zająć. A oglądać było co , zwłaszcza przy lądowaniu, więc się Leon rozszczęśliwił i wołał lololot. Ciocia, dzidziś, lololot? Się naszej młodej pani sąsiadce przydarzyło. I została ciocią Lelona. Niestety podczas całego lądowania nie dał jej spokoju.
Budzi się rano i woła tawaj mama.
Mówi cały czas i nawet można pogadać i już zdaniami. Tylko nadal szyfruje.
Ale np można zrozumieć, że boim się muuuu, isia boji się muuuu.
owaj się, dzidzie, daddy dzidzie.
moja isia
mama oć, miki małs, obacz'
ja cem ciociąg
ooooo nieeee
ojeeeeej

Chyba mnie już nie potrzebuje tak bardzo, jakiś taki mniej zależny. Może dlatego, że znajduje sobie wujków do zabawy, w Polsce Bartek, tutaj tato Maćka, na wczorajszym grylu, no i jeszcze wiadomo, że najlepszy na świecie dziadek.

Moja powitalna rozmowa telefoniczna z koleżanką z piaskownicy, w trakcie której poinformowano mnie o planowanym grylu w parku, zakończyła się ustaleniem miejsca na tegoż gryla u mnie w ogrodzie. Także długo nie czekałam na rozpoczęcie życia towarzyskiego.


Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...