Monday 16 December 2013

Aniołki, choinki i autorytet

W zeszłą środę wielkie wydarzenie, bo szkolne przedstawienie.
Iss była aniołkiem.

I choć obawa była, że nie zechce wyjść, to jednak wyszła, razem z całym rzędem innych aniołków.
Musi moje metody nie są takie złe. Nie zmuszaj, będzie chciała to wyjdzie. Po co dziecko stresować, żeby pani nauczycielka i mamusia miała satysfakcję, że zmusiła dziecko do występów publicznych (bo ja mamo nie lubię jak oni wszyscy na mnie patrzą) które nawet dorosłych czasem obciążają?
Chyba, że okazało się, że nie mam autorytetu nic a nic.
Hehe.
Wyobraź sobie, że tam jestem tylko ja i tata i nikogo innego.
I co, działa.
No, tylko jak na chwilę wyszłaś, to się troszkę zawstydziłam znowu.


Pozwalam sobie na eggnog latte, nadal. Z dziećmi chodzę. Leon prosi się o kawę, jego hulajnoga sama zna drogę do kawiarni.
Myślę sobie, że chciałam sobie potworzyć. I myślę sobie, że już za późno, już nie zdążę. A wszystko dlatego, że się tu święta dawno zaczęły i już dawno powinnam mieć potworzone.  A ciocia Kasia np jeszcze tworzy nie martwi się, że za późno. Jakieś choinki czy co....

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...