Przedświąteczna gorączka nadal się panoszy. Dziś w ramach zabrałam dziatwę do Honeywood Museum. Przy okazji zaplanowano karmienie kaczek i zabawę na placu zabaw, ale jak już wyszliśmy zrobiło się ciemno, kaczki poszły spać i nawet na nasze podsypywane w czerń stawiku ziarenka, nie reagowały.
Po pierwsze powinnam była się z domu wybrać wcześnie, po drugie, można było kaczki karmić najpierw, a potem iść do muzeum, gdzie znów robiłyśmy cuda o tematyce Christmas. Ale kto przewidział, że w maleńkim domu można się zasiedzieć i wyjść po dwóch i pół godzinie?
Poza tym:
"Mikołaj niesie choinkę Gordona. Glablysia. Chyba"
Tomek i przyjaciele to nadal Leonka najlepsi przyjaciele. Kilku już, jako prawdziwy miłośnik, posiada. Nie ma jednak najważniejszego- Gordona, albo Gabrysia. Chodzi i opowiada, że dostanie.
Gabryś jest ważny, bo ciągnie ekspres. Jest najsilniejszą maszyną. Jest duży.
Robimy sobie z Iss spokojnie myszki z bożonarodzeniowego wierszyka, Leon bawi się torami. Akcja nadal rozgrywa się w muzeum.Leon krzyczy, że Gordon, chodź mama. Nie ma tam Gordona, wiem, bo na wstępie musiałam naprawić tory. Syn się nie poddaje, mama, Gordon tutaj. Muszę się poddać, mimo, że myszka z wierszyka wciąga.
Gordon do wglądu na zdjęciu tutaj Dzieki ciocia Kasia za przypomnienie Explorera.