Tatusia mają moje dzieci takiego, że rozmowy w sklepie wyglądają zawsze tak:
dziecko-mamo, możesz mi kupić jajko? (względnie ja chcę jajko, w wykonaniu Onka)
matka- nie wiem dziecko, zastanowię się.
matka do tatusia- dziecko chce jajko, co robimy?
tatuś-mnie nie pytaj, wiesz co ja bym zrobił.
W takiej sytuacji jajko ląduje w koszyku, a park wylądował w planie naszego dnia.
Najlepszy dzień od bardzo długiego czasu.
A na sam koniec pół pańta piwa.
I Iskowe głupoty. Sama se robiła.
A to wszystko w krótkie poszkolne popołudnie. W domu na 20. Dawnom się tak nie uśmiała.