Monday 5 May 2014

O majowym wekendzie


"Mamo, czy ty lubisz jeść kwiatki" zapytał mnie Leon, gdy obcięłam sobie garstkę rzeżuchy na lekko wiosenną kanapkę.
Kwiatki może nie, ale rzeżuchę, którą Onek zasiał na grupie dziecięcej, i która nam wyrosła w rekordowym tempie dni trzech, a i owszem.

Życie nasze toczy się powoli, bardzo powoli nawet. Przede wszystkim siedzimy w domu. Mało tego, mało kto nas odwiedza i absolutnie mi to nie przeszkadza. Ciepło już od czasu do czasu, więc na ogród wypuszczę, jak trzyletni sąsiad ze swoją tycią piaskownicą na nóżkach, siedzi akurat przed mieszkaniem, to i zajmować się nimi nie muszę . Raj dla Lenia.

Choć myślę czasem, że może jakaś fajna wycieczka by się przydała, na jeden dzień.
Zwłaszcza, że wekend majowy zobowiązuje do grilowania i uprawiania sportu zwanego "bywaniem w towarzystwie". Ale! Mi nikt w dzieciństwie czasu nie organizował, a jak się prosiłam o jakąś sugestię , proponowano mi najczęściej "pluć łapać i do apteki nosić", więc co ja się tak stresuję. Duże są, niech sobie czas wolny organizują. Wielki ogród jest.
A w nim wielkie nic, bo panie z samorządu blokowego zadbały, by w zasięgu wzroku niewiele można było znaleźć skarbów. Ale nie mój to już problem. Ani mojego Lenia.
Bardzo się polubiliśmy... Z tym Leniem.

Do tego stopnia, że wzgardziłam dziś zaproszeniami od koleżanek, które proponowały piknik w wielkim parku, albo małe co nieco na małym placu zabaw. Szkoda, bo dzieciom przydałoby się już wyjść z domu, a musiały się zadowolić tylko ogrodem.
Ale! Czy powinny narzekać!

Wczoraj natomiast, dwie, dawno niewidziane ciotki i wujek pojawili się zupełnie niespodzianie i czyż to nie prawda, że spontanicznie zawsze jest fajnie? Na południową, ultraszybką kawę Gatti z Jarkiem oraz na zakup tenisówek, bo Isabela modna chce być i wydaje jej się, że te tenisówki będą jej pasowały do tego stroju co sobie akurat wymyśliła, a potem Aliss, bo się dawno nie widzieliśmy, więc i na plac zabaw, i na frytki na obiad, i herbatkę z cytryną.
I słońce świeci i się opalać można, a Onek krzyczy i łobuzuje. Czy to właśnie oznacza towarzystwo syna? Że już zawsze będzie tak łobuzowato?

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...