Wednesday 24 September 2014

Taki dzień

To był taki miły dzień.
Tata miał dzień wolny i razem poszliśmy odebrać Iss ze szkoły. Wczoraj ubłagała wspólny wypad na obiad w restauracji innej niż wszystkie.
Po drodze natknęliśmy się na kogo? No właśnie na kogo? Na Gatti z Hanną! A nie mówiłam, że codziennie?
W restauracji, w zestawach dla dzieci rozdawali akurat dłonie od Scooby doo, będzie jak znalazł na imprezę halołinową.
Wychodząc usłyszałam pytanie, którego nie chciałam usłyszeć.  Czy możemy iść do parku. Sądząc, że mój wierny małżonek wyciągnie mnie z tarapatów, wysłałam dziecko na konsultację do niego.
Jakżesz się zdziwiłam, gdy odpowiedział, że z przyjemnością.
W parku wiało, przemarzłam, ale jakoś tak lepiej, bo inaczej, bo już nie gorąco. Zmiana nadchodzi. Wprawdzie tylko pogody, ale ja lubię zmiany. A jeszcze Zofia z Antoniną przyszły, więc jak tu sie nie cieszyć.
W drodze do domu zajrzeliśmy do Wilkinsona, gdyż czeka nas projekt stół, który powierzyłam mężowi w wakacje, a którego nie zrealizował, a który postanowiłam sama zrelizować, a który on przejął. Stety, czy niestety, się okaże. Zrobiłabym to sama dla samej przyjemności robienia (odmalowywania stołu), ale jeśli już chce działać, przecież mu nie zabronię.

A w sobotę u Agaty i jej szajki odbyło sie jedno z naszych spotkań towarzyskich w postaci lunchu, na którym furorę zrobiły zapiekanki z pieczarkami i odrobiną sera, posypane natką, która sie podczas podpiekania skruszyła. Kto by pomyślał. Całe szczęście, że danie główne poszło całe, bo zaczęłabym się zastanawiać, czy sens był kurczaka z boczkiem w winie białym z natką przygotowywać. Którego zresztą w ostatniej chwili mi ciocia Kania podpowiedziała.

W międzyczasie Iss oazuje się (sama z siebie) posiadać wiedzę o zasadach zachowania się przy stole i nie tylko. Zadzwonił Bartek, czy nie przyniosę cytryny, bo oni dopiero co wrócili ( a było już po 13, a na 13 był lunch i ja sama niekulturalna byłam, bo 20 minut spóźniona), bo na basenie byli oglądać lekcje pływania dla Maćka. Oczywiście, że Iss słyszała moja dyskusję i tylko mnie zapytała, czy wujek to niemądry jest, że na basen pojechał. Bo czy oni nie wiedzą, że jak się ma gości, to sie nigdzie nie jeździ? 
I ja nie wiem, skąd jej się to bierze, bo ani jeden komentarz z ust mych nie padł, żeby się miała na czym wzorować.

Leon, jak to Leon, i dobrze, rozwija swą polszczyznę.
Oto próbki i perełki:
mi sie wamiatuje, musim wodę, bo musim wodę, bo mi się wamiatuje.
przepraszam Isa, przepraszam za bijanie (czy muszę  tłumaczyć?)
daddy poszedł złapać panią od fizjoterapii (teściowa uziemiona na jakiś czas, uczy się na nowo chodzić) Bo ona była niegrzeczna? zapytuje Leonek.
a hulajnoga już nie jt nogą, tylko hijnogą, hajnogą oraz inne pochodne

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...