Tuesday 16 September 2014

Wekend i po

Mamo, ale ona nie wiedziała, że to nie ten pan (Jaś Fasola, wersja rysunkowa, brytyjska telewizja dla starszych dzieci) zjadł jej to ciasto, tylko jej kot. A nie możemy jej powiedzieć? Jakby się tak dało otworzyć telewizor w środku, to byśmy jej powiedzieli.

Chciałam jak zawsze, z moją maniakalną pedantycznością i dokładnością do sekundy w zeznaniach, donieść co się u nas działo przez wekend, bo bogaty w wydarzenia był.
Niestety bogatość zdarzeń sprawiła, że głowa odmówiła współpracy i tak mamy już wtorek i trzeci dzień z rzędu widzieliśmy Hankę. No i ciocię Gatti także.
W sobotę byliśmy w kinie porannie, na seansie o Listonoszu Pat, który okazał się strzałem w dziesiątkę i doskonała rozrywką dla spragnionej jakiegokolwiek seansu filmowego matki. Zabawny, lekki, z łatwą do ogarnięcia fabuła, z odrobiną akcji i flirtu. Piękna sprawa.
Zaraz potem wpadliśmy na ciotkę Gatti, która z szaleństwem w oczach przetupowywała centrum handlowe. Dla ukojenia nerwów zaprosiła się na kawę, a nas pociągnęła za sobą. Biegiem, bo czasu mało, kolejny punkt programu czekał-popołudniowa herbatka u koleżanki.

Potem to żeśmy już padli i bałam się, że nie zbierzemy się w niedzielę na pchli targ, czyli carboot sale (bagażnikowa sprzedaż z samochodowa), zwany powszechnie przez znaną mi polonię karbutem "byłaś wczoraj na karbucie?". Rzecz jasna z ciotką Gatti, bez Hanki, ale potem podjechała.
No, zebraliśy się, ale się dzieciom nudziło, więc owocnych i niedrogich zakupów nie było, za to Gatti, jak matka nowego dziecka wróciła do domu obładowana jak cyganicha i tylko przez głowę mi przeszło, dlaczego tak się ( i Gatti) morduję, a nie wybiorę się na wycieczkę całą rodziną? Całe szczęście, że myśl ta napadła mnie kiedy prawie umierałam ze śmiechu, myśląc o tym jak wyglądamy.
A przecie to nie pierwszy raz, taka obładowana. Niosłam już tutaj lodówkę w pewną piątkową, letnią noc, wracając z imprezy z Walkabout, dziesięć lat temu .
Ach, jeszcze urodziny Katie popołudniu i można zamkąć wekend.


Wczoraj Iss miała zajęcia z tearu tańca, w związku z czym miałam z Onkiem godzinę więcej dla siebie. Zabraliśmy Gatti na rekonesans parkowy i Hance udało się obejrzeć jej przyszłą szkołe. Hehe. Iss zajęciami zachwycona, choc podobno płakała przed.
Dziś dentysta, krótki wypad do parku, nadzieja na to, że w końcu uda nam się wprosić do Hanki na koktajle, ale ciocia znów przyjmowała innych gości, z którymi nawet musiała się udac na spacer, więc skończyło się na tym parku i UWAGA zupełnie samodzielnej jeździe na rowerze!!! Ze skręcaniem i ruszaniem włącznie. Brawo Isabela, teraz tylko wiekszy i lepszy rower.
No i oczywiście w drodze do domu wpadliśmy na Hankę i jej mamuśkę, jedni pędzieli na zimioki w mundurkach, drudzy na  pinia coladę. Szybki plan na czwartek i baj. Zobaczymy co z tego bedzie.


Ps. Wypad do kina okazał się niebywałym sukcesem. Leonek przed snem opowiada historie z filmu. Dziś o tym jak listonosz zgubił swój czapeluszek.





Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...