Tuesday 14 April 2015

6 urodziny Fasolinki

Isunia skończyła 6 lat.
Nie wiem kiedy to minęło.

Taka historia.
Zadzwoniła rankiem cioteczka angielska złożyć życzenia. Zapytała co mamy zamiar robić.
Zgodnie z prawdą poinformowałam, że czeka nas obiad w restauracji oraz tort w domu teściowej.
Grzecznie, z poczucia obowiązku zapytałam, czy ma chęć się do nas przyłaczyć.
Dziękuję, ale nie, bo coś tam.
Opowiedziałam mężowi, stwierdził, że lepiej, że nie, bo gdzie postawić granicę, kiedy przestać zapraszać i kogo.
Odebrałam Iss ze szkoły, tatuś miał na nas czekać u teściowej. Poszedł wcześniej, zabrał leonka, tort i prezent.
Dotarłam. Na miejscu okazało się, że cioteczka jednak przyjedzie. W związku z tym obiad opóźnił się o ponad godzinę.
W restauracji siedzimy, pijemy piwo, jest gorąco, Iss ma na sobie piękną nową sukienkę, balerinki i gołe nogi. Naprawdę gorąco, pogoda letnia.
Loen musi kupkę.Wchodzimy do toalety. Śmierdzi, zbiera mu się na wymioty i już nie che mu się kupki. 10 minut nie mija, ja znów w toalecie, tym razem z Iss, mąż przynosi Leona,ratunku trzeba do toalety. Nie, tutaj nie, tutaj śmierdzi. Idziemy więc z krzaczki. Aaaa, w drzewkach pachnie. Leon ledwo żyje.
Isabela za to szczęśliwa. Pięknie wygląda. W restauracji zachowuje się jak dama.
W domu teściowej w końcu może obejrzeć prezent.
Dostaje od nas pomarańczowy ręcznik, japonki i butelkę z Krainą Lodu.
Hahahahaha. Ręcznik sześciolatce.Hahahahaha.
Proszę bardzo, nawet nie udało mi się go wyprać, bo koniecznie musiała się w niego wytrzeć.
15 minut im zeszło na nabijaniu się z prezentu. Przynajmniej wiem, że jej się przyda i że go będzie kochać. Gadka o ręczniku żółtym lub pmarańczowym wisi w powietrzu już od miesiąca.
Czy rzeczywiście takie to dziwne, że można coś innego niż zabawkę i że z tego coś innego można się naprawdę cieszyć.
Bardzo dobrze znam moje dziecko, bardzo dobrze je znam.


A wieczorem rodzina wypisuje wiadomości, że nikt ich na imprę nie zaprosił.
I o ile rozumiem rozdrażnienie męża, bo nie wie jak im wytłumaczyć, że to żadna impra planowana, o tyle naprawdę? Naprawdę? Bo nie przypominam sobie, żeby z rana o 8, zanim Iss pójdzie do szkoły, ktoś więcej złożył jej życzenia. Bo nie przypominam sobie, żeby ci co mieli pretensje przyszli do nas na herbatkę z poczęstunkiem i na pogaduszki, choć zapraszani byli nieraz.
Ale, uderz w stół...
I znów narzekam, zamiast rozwodzić się nad tym jaką mam wspaniałą, mądrą, z dobrymi manierami córkę, która wie jak się zachować z każdej sytuacji, choć trochę nieśmiała  i trochę czasami łobuzuje.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...