Sunday 19 April 2015

Skutki siedzenia w domu

Nie do wiary.
Tak mi sie ten Leoncjusz rozchorował, że siedział w domu cały tydzień.Co więcej, gdy zabrałqam go na zakupy i powiedziałam, że pójdziemy później do parku, przestraszył się nie na żarty i poprosił słabiutko o powrót do domu.
Cały tydzień siedzieliśmy w domu. Jakiś taki dziwny ten wirus, bo samo tylko osłabienie go dopadło i brak apetytu.
Do pokoju poszedł, położył się do łóżka, kazał zgasić światło (o 12.45 przypominam) i wyjść z pokoju. Kiedy wróciłam, już spał. Całe szczęście, że Anżela była, to ją z nim zostawiłam i poszłam po Iss. Obudziłam go o 16, bo się przestraszyłam, że nie będzie mógł wieczorem zasnąć. Ale o 20 już spał. Taki oto wirus.
Wczoraj gorączka złapała Isabelę, nie poszła do szkoły. Dziś też siedzi jeszcze w domu.
Za to Leonowi dupsko odżyło. Zrobił się o-kro-pny. I nie wiem już jak mam z nim rozmawiać, bo ma głeboko gdzieś to, że, i co do niego mówię.
Proszę go tylko, żeby przegonił tego okropnego Leona i zawołał tego kochanego, z którym fajnie się jest bawić.
Na razie nie działa.
Chodzi sobie po domu i śpiewa
Ty jesteś mama kosmata.
Co to znaczy, pytam.
Niedobra panienka.
Aha, przyjmuję do wiadomości.
Ale Leon uzupełnia: Mama, krzyczysz? O! To ty jesteś stara baba.

Czekam na jego powrót do szkoły. Z niecierpliwością, mając nadzieję, że zwariował tymczasowo, przez siedzenie w domu i kiedy tylko wróci do ludzi i do ruchu, wszystko wróci do normy. 

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...