Monday 6 April 2015

Wielkanoc

Wielkanoc, piękne święto.
Kojarzy mi się z nowymi,wiosennymi butami. Hihihi.
Isabela też dostała nowe buty.


Ale może od początku.
Zadzwoniła do nas mama Emilki, czy może chcemy jechać z nią w piątek do pączkarni.
Basia pracuje w pączkarni. Doniosła, że będzie magiczny pan ze sztuczkami, że będzie szukanie papierowych jaj w zamian za jedno czekoladowe, że można popatrzeć jak pączki robią plum
wpadając do oleju, jak rosną w ciągu 20minut w specjalnej cieplarniarni. Tak babciu Ulo, ucz się, że nie trzeba ciastu dawać leżeć godzinami, wystarczy trochę chemii i cieplarniarnia.
Pojechałyśmy, bo jakże dzieci trzymać w domu.
Magiczny Pan zapisał sobie zapewne w notatniku, żeby nigdy więcej do pączkarni na pokazy nie przyjeżdżać, gdy będą tam te dwie dziewczynki.
Biedny Pan, nie dawały mu spokoju.


Popołudniu szybo skoczyłam odebrać nowe buty i oto mamy powrót do tradycji. Zabraliśmy się za malowanie jaj

żeby je poświęcić następnego dnia.
Zazwyczaj jeździmy do polskiego kościoła, ale tym razem polskie mamy zorganizowały angielskiego księdza,przy angielskiej szkole podstawowej, by czynił honory w angielskim kościele. I o ile było wygodnie, bo można było przejść na nogach, nie martwiłam się, że trzeba będzie się do pociągu z wózkiem, dwoma koszykami i Iss, która się tych pociągów panicznie boi, pchać, o tyle nastroju niewiele.
Z koszykami na deptak, bo tam Kopciuszek ze szklanym pantofelkiem, książę czekający na Kopciuszka, farma na kółkach i małe co nie co w lokalnej kawiarni. Leonowi przytrafiło się ciasto czekoladowe. Z masłem nie smakowało zbyt dobrze.



Z deptaka do Gatti na obiad, malowanie jajek czekoladowych i twarzy malowanie.

A w niedzielę... w Wielkanoc z samego rana polowanie na zajączki. Zaraz potem śniadanie i nagły telefon od rodziny. Otóż, jakie nastąpiło zdziwienie, bo sklepy zamknięte, a nikt nie kupił mięska na obiad i co my będziemy jeść. A przecież taki ważny dzień. Ale! Zawsze można ugotować to, czego w Polsce nie umieją i przez co Pl jest tak bardzo w tyle! Niech żyje curry. Każdego brytyjczyjka z niedoli wyciągnie..Takiej Wielkanocy to ja nie pamiętam.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...