Friday 10 April 2015

Trzy dni z tatą

O rety, rety, rety, ale nam się zadziało.
Któż żeżby pomyślał, że po właściwie prawie rozlazłym tygodniu i świątecznym wekendzie przyjdzie nam taki intensywny tydzień.
We wtorek poszliśmy do Nanny na popołudniowy obiad. Posprzątaliśmy w ogrodzie i na tarasie. Narysowaliśmy nowe obrazki i na odchodne nanny obdarowała nas kieszonkowym, żebyśmy do kina poszli.
W środę tata zarządził wycieczkę na bagna. Piękna sprawa taka wycieczka, zwłaszcza przy słonecznej pogodzie. Zabraliśmy piknik, moją lornetkę i dużo sił w nogach, i pojechaliśmy oglądać ptaszki.
 Mają tam fantastyczny plac zabaw, z tunelem, w którym rośnie drzewo.Mogłabym na takie wakacje jechać. Tunelowe. Prawda, że tam ładnie? Tylko zdecydowanie za dużo dzieci, jak na obcowanie z przyrodą.
W czwartek wysłaliśmy tatusia do lekarza, bo tatuś nam się pochorował. Całe szczęście, że udało nam się na poranną wizytę go umówić. W sam raz zdążył na przedpołudniowy seans kinowy o małym ufoludku. (Leon-mamo, są holiday? To idziemy do kina?!?) Po seansie, tatuś, nafaszerowany antybiotykiem (zapalenie górnych dróg oddechowych), pojechał zabrać nanny na zakupy na deptaku, żeby mogła troszkę z domu wyjść, a my do parku. Pogoda fantastyczna, ciepło, bez butów po gumowanej podłodze parku biegać można. Nie chce się wierzyć, że to dopiero początek kwietnia.
A gdy już słońce chyli się ku zachodowi można iść na kawę, tudzież herbatę, którą nanny zawsze po zakupach zamawia, a na którą się załapaliśmy. Przy okazji obdarowała nas sukienkami dla Iss, spodenkamii koszulkami dla Leonka oraz storczykiem dla mnie.
Sprawiają mi przyjemność takie dni.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...