Tak się składa, że w wakacje przypadają nam dwa torty urodzinowe. Jeden dla cioci Izy, drugi dla dziadka.
Z powodu kilku zawirowań i wydarzeń, opóźniło sie świętowanie Izy, ale koniec końców, udało się.
Obydwa torty dekorowały dzieci, acz kontrola nad tym dekorowaniem była wielka i nie całkiem pozwolono moim dzieciom wykazać się artystycznie.
Wieś ma ten przywilej, że zwierzęta przewalają się przez drogę tak po prostu.
.Rzec powinnam, przewalały, kiedy ja jeszcze chodziłam nad rzekę, a między nami tłumy krów oraz owiec.
Teraz tego dużo mniej, ale że babcia prowadzi dom otwarty i nie zamyka bramek zapraszają się na jej podwórko koty i psy niczyje.
Takim sposobem dostała się do nas kotka, która przyprowadziłą szarego synka, który z kolei rozpanoszył się na podwórku, zaznaczył swoje terytorium i pozwolił się przytulić!!! Rozkochał w sobie Isę i stał się domowym kotem podwórkowym.
Niedługo potem kotka przyprowadziła kolejną czwórkę kociąt. Nie stały się aż taką sensacją.