Saturday 3 October 2015

Polska szkoła i mamy problem

What a day...
Powiedziałby niejeden anglik.
Emocji, których mi dziś dostarczono wystarczyłoby na miesiąc.
A dzień jeszcze się nie skończył i koniec jego majaczy w dalekiej oddali.
Potomstwo w wannie plumska, co chwila dochodzi swoich praw, domagając się interwencji z mojej strony. A ja nie mam siły, zwyczajnie nie mam siły. Od przedwczoraj myślę, że to grypa, że od niej mnie te mięśnie i kości bolą, ale dziś przestałam się łudzić. Dziś już wiem, że to permanentne zmęczenie.

Zawsze czekałam na sobotę. Kończy się to łażenie z dziećmi i po dzieci cztery razy dziennie, w piżamie można pochodzić rano, kawę w niej wypić, bajki dzieciom pozwolić oglądać i zwyczajnie nigdzie się nie spieszyć i nikogo nie poganiać.
Ale nie, zachciało mi się patriotyzmu i polskości wpajania mojej córce i posłałam ją do polskiej sobotniej szkoły.
Od tego czasu czekam z utęsknieniem na niedzielę.
Sobota natomiast oznacza kolejny dzień poganiania i nerwów. Trochę mniejszych, bo tylko Isa jeździ do polskiej szkoły, Leon zostaje z Agatą i Filipem, ale zawsze.
Dodatkowo, nie takie to proste zgarnąć Isę do szkoły sobotniej. Nie chce jej się, i trudno mi ją winić. Każe się wypisywać i więcej nie płacić za lekcje.
Tylko, że odbija się na mnie i to ja muszę się z nią użerać.
Popłakałam się w końcu, bo ile można mieć cierpliwości i siły.
Moje sobie poszły, nie wiem kiedy wrócą.
I proszę bardzo, oto kolejny post o narzekaniu. A tak się starałam. Stwierdziłam nawet, że ta ponad miesięczna przerwa w pisaniu wzięła się z tego, że właśnie nie chcę narzekać, że jak nie będę pisać i narzekać, bo jedynie to robię, to uda mi się siebie oszukać, że jest świetnie. No wiecie, emocji nie ma, problemu nie ma.
No, ale wracając do soboty, więc się popłakałam, nie dlatego, że moje dziecko nie chce do polskiej szkoły, tylko, że muszę ją tam posyłać. Bo muszę. A nie chce mi się, Nie musiałabym gdyby mi nie zależało na polskiej historii i świadomości.

Koniec końców pojechała. Bo "mamo, jak chcesz, to ja będę chodzić do polskiej szkoły, zrobię co chesz, żebym zrobiła".
Zostawiłam dziecko w szkole i wróciłam do domu, gdzie Pan Właściciel przyjechał naprawiać pralkę.
To był zresztą powód, dla którego Iss nie chciała jechać. Bo ty tam nie zostaniesz i nie będziesz mnie mogła odebrać.
Dziecko przyjechało ze szkoły ze znajomym w samochodzie . Przywiozło ze sobą kolegę, zaraz doszła mama kolegi z bratem, żeby razem iść na zajęcia plastyczne o tematyce zbiorów w pobliskim kościele. Z tamtąd szybciutko na urodziny do koleżanki z klasy, gdzie towarzystwo wyszalało sie na podwórkowych huśtawkach, a potem szybko do domu.
A teraz się towarzystwo kąpie.
Ze mnie zeszło i odpoczywam.
A Iss mówi: "mamo, w polskiej szkole było ekstra, niegdy mnie z tamtąd nie wypisuj!!!"
"Ale będziesz co sobotę rano płakać, że nie chcesz jechać"
"A nie wiem..."

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...