Sunday 3 January 2016

Czar śnieżnych wieczorów

Siedziałam dziś całe popołudnie na kanapie i robiłam na drutach. No, może nie całe popołudnie. Tyle, ile trwał film.
Uwielbiam takie dni. Zima przepełnia mnie ciepłem. O, żeszty. Zima i ciepłem. Bardzo, bardzo, bardzo lubię zimę. Zresztą każdą porę roku, pewnie dlatego, że w ogóle lubię zmiany. Lubię gdy pachnie śniegiem, lubię gdy jest strasznie zimno i skrzypi pod butami, lubię, kiedy jest strasznie zimno i mogę nosić wszystkie grube swetry, lubię gdy w nocy wszystko błyszczy. Mniej lubię, gdy zima jest szarobura, ale nadal zimna.
Ale wtedy lubię domowe popołudnia.

Musiałam dziś zabrać towarzystwo na deptak, niewielkie zakupy nam się przydażyły, ale powłóczyliśmy się po mieście trochę dłużej, niżby niewielkie zakupy wymagały.
Po powrocie do domu, po nakarmieniu towarzystwa, usłyszałam niezmiennie : A co dziś będziemy robić. I co ja mam robić, jeśli rysować mi się nie chce, bawić mi się nie chce, czytać mi się nie chce.
Oczywiście, że odpowiedź oczekiwana jest jedna, bo w tych kilku pytaniach zamotane jest niezmiennie: Czy ja mogę oglądać film.
Właściwie odpowiedzi są dwie: Tak lub Nie, w zależności od tego, jak mało mam cierpliwości i jak bardzo albo nie bardzo denerwuje i wyprowadza mnie z równowagi fakt, że córka moja nie umie żyć bez obrazu ruchomego. Gdziekolwiek byśmy nie poszły, nie wyłączając kina, skądkolwiek byśmy nie wracały, zawsze po powrocie pyta, czy włączę im film.
A przecież nie robię tego cały czas, to nie powinna być uzależnioną!

Będąc wyspaną i w nastroju niezwykle pozytywnym, nie poczułam zdenerwowania, kiedy zapytano mnie, czy, że, czy może, oni mogą film.
Podałam obiad, zrobiłam herbatę, zaświeciłam mniejsze lampki, włączyłam film.
I wzięłam druty.
I tak jednym okiem łypałam na komputer, drugim na robótkę.
A film był z tych, które lubię bardzo, o śnieżnych przygodach psów.
Lata temu oglądałam Przygodę na Antarktydzie, wczoraj znalazłam Kudłaty zaprzęg. 
Fantastyczny film dla dzieci i mniej dorosłych dorosłych, o przygodach psów, które przez przypadek znalazły się na Alasce. Na zimowy wieczór pod kocem, z dziećmi na kanapie obok, jak znalazł. Typ fotelowego wieczoru, z książką i kubkiem kakao, tylko zrealizowany inaczej. Ale ogólnie wiadomo, o jakie uczucia i odczucia chodzi.

Yhm, i tak mi dobrze na sercu i całej mnie, i tak kocham te moje dzieci, i poczucie dobrze wypełnionego dnia mam, bo i z dziećmi byłam i na drutach robiłam, i szukam linka do filmu, a tu wyskakuja mi informacje, o tym, że na planie zginęło 5 szczeniąt, że były za młode na odstawienie od matki, że jednak dwoje uśpiono, a piętnaścioro z trzydziestu, które brały udział w zdjęciach zachorowało.
I, jak to z internetem, nie wiem czy wierzyć, czy nie, ale czar śnieżnych psów prysł, i ten wieczór już mniej ciepły sie wydaje.

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...