Saturday 16 January 2016

Kulturalnie

W szkole było przedstawienie o Królewnie Śnieżce. Wystawiane przez starsze dzieci, ale można było przyjść i zapłacić dwa i pół funta. Szkoły tak zarabiają na siebie.
Siedziałam cicho, bo spektakl o 19.30 nie mieści się w moim logicznym rozpracowaniu dnia. Za późno, za dużo zachodu po powrocie, zbyt zmęczone dzieci.
Niestety strażniczka kultury trzymała rękę na pulsie i o 17.30 zapytała ile jeszcze do przedstawienia, poczym rozpłakała się rzewnymi łzami, gdy okazało się, że nie mam w planach wychodzenia z domu.
Z dalszej dyskusji wyszło na jaw, że ona już widziała je rano, tylko musi, koniecznie okropnie bardzo musi obejrzeć jeszcze raz.
Poszłyśmy z Zosią i Antosią. Nie widziałam do końca, bo musiałam wracać do Leoncja, do domu. Mąż jechał do teściowej do szpitala.
Isabela niemniej jednak zachwycona, nawet jeśli padnięta wróciła o 21. Leon za to ledwo już funkcjonował.
Pomimo jednak szaleństwa, braku zdecydowania i późnego organizowania, zadowolona jestem, że dałam się namówić. Sztuka to zawsze sztuka. Niezależnie czy w wydaniu szkolnym, czy profesjonalnym i dzieciom potrzebna.
A jak jeszcze jak zwykle niezawodna Żaneta dostarczyła mi dziecko po przedstawieniu do domu, jakież miałabym powody do narzekań.

Isa rysuje. Znalazła na jutube pana, który rysuje z córką i go naśladauje. A efekty są takie:




Leon natomiast próbuje dobić targu.
I: Mamo, masz kozę w nosie.
L: Mogę ją zjeść?

Dlatego może powinnam zapewniać dzieciom moim rozywki kulturalne częściej, żeby nie było czasu i możliwości zjadania kóz nosowych wszelakich.


Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...