Friday 5 August 2016

Co można zrobić w Wiślicy

C można robić w Wiślicy? To, co zawsze.
W pierwszy weekend można śpiewać "Sto lat" cioci Izie, która miała znów to szczęście, że słońce jej na naszym tarasie świeciło i było pięknie, i słonecznie.
Podzieliła się tym dniem ze mną, bo i ja miałam mój kawałek tortu, orzechowy. Ciocia Kasia jak zwykle postawiła na naszym na stole majstersztyk cukiernictwa. Jeden leciutki, śmietanowy, drugi lekko maślany orzechowy, ale też lekki.
Niebo w gębie, takie, że nawet ciocia Kasia, nasza piekareczka -cukiernik, która nigdy swoich tortowych produktów nie zjada, nałożyła na swój talerzyk potężną porcję.

 
Można też układać super trudne, skomplikowane układanki, lub robić perfumy według przepisu z programu Cbeebies, używając produktów  ogródka babci Uli. Lawenda, płatki róż oraz rozmaryn wrzuca się do letniej wody, przykrywa na noc ręcznikiem papierowym i voila perfumy gotowe następnego dnia. I doprawdy działa i pięknie pachnie. Nie wiem, jak długo się utrzymuje, ale końcowy efekt w buteleczce zachwyca.




 
Mamy tutaj też koty. Dwie dorosłe kotki, które wespół mają trzy małe kotki. Isa oszalała i nie daje żyć maluszkowi. Najlepiej gdybyśmy wzięli sobie jednego do domu. Będziemy go kochać najbardziej na świecie. 
W ogrodzie zbieramy pomidory i słoneczniki (zapachowe wspomnienie z dzieciństwa) i brudzimy sobie palce łupinkami.

Pojechaliśmy też do Buska kupić sandały dla Iss, a skończyło się na wielkich zakupach, jesiennych trzewikach, półbucikach do sukienki i tenisówkach dla dziewczynki oraz trampkach i świecących butach sportowych dla chłopca. Bo były z Autami,a tu jakoś tak niby przez przypadek, a trochę i przez to, że Leon w prezencie dostał układankę "Auta" od wujka Darka, mamy fazę na wszystko z Autami.


I najważniejsze z całego naszego tu pobytu, rzeka. Ktoś się wiślickim odcinkiem Nidy zaopiekował. Piasek wysypany, ławki z bali zrobione, obskurny, straszący kiosk usunięty.
Pierwszy nasz weekend był troszkę chłodny, więc nie poszliśmy się okąpać, ale tydzień już był cieplutki. W czwartek już mogliśmy się cieszyć wodą, a w piątek przesiedzieliśmy tam pięć bitych godzin.
Piękne, gorące słońce, aż się nie chciało do domu wracać i do wieczora chciało się siedzieć, ale że goście na weekend się zapowiedzieli, trzeba nam było zająć się przygotowaniami.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...