Saturday 16 June 2018

Urodziny Tymka. I moje też. W sumie.

No to tak, grila zaplanowali. W chrzciny Tymka zapadła decyzja, że 16 czerwca będzie gryl. U babci i dziadka na podwórku, bo tutaj jest naj-le-piej na świecie całym. Z okazju ukończenia przez Tymka pierwszego roku życia.
Moje urodziny przypadają na ten sam dzień. Straciłam wyłączność. Co więcej, teraz pewnie już nikt nie będzie o mnie pamiętał. 
Cały miniony tydzień był szarobury i deszczowy. Miałam nadzieję, że się na tej delegacji opalę i będę piękna, a tu nie. Nawet nie odpoczęłam. 
Dlatego tym bardziej chciałam szybko jechać do mamy. Wiedziałam, że wcale nie odpocznę, bo się będzie działo, ale co tam. Ważne, że po prostu mogłam tam jechać.
No i gryl był. Ludzie byli, rodzina była. Marshall był, bo stwierdził, że dlaczego nie. 
Zrobił zdjęcia kuchni, bo taka ładna. Zrobił zdjęcie piwnicy, bo wow!!!, prawdziwa piwnica!!!! i prawdziwe słoiki!!!! Zrobił zdjęcie okolic, bo wsi spokojna i wsi wesoła. Z Ameryki jest.
Bardzo to udane były urodziny moje. Dostałam piekne prezenty, wcale się nie spodziewałam. Tort miałam super słodki, orzechowo-cytrynowy, Flowery-Fruity-Nutty, czyli zupełnie taki jak ja według Marshalla. Dla nie wtajemniczonych w arkana języka angielskiego, nutty znaczy orzechowy, ale też troszkę stuknięty. Troszkę stuknięta jestem. Jak ten tort.
Tak czy inaczej, ciocia Kasia jest super zdolna, zrobiła Tymkowi tort. Moja mama jest zdolna, zrobiła dla mnie tort. I Iza duża i Isa mała i chyba Leon też, są zdolni, bo ozdobili tort zgodnie z moją osobowością. Czego jeszcze można pragnąć od takiego dnia urodzin? Skoro był perfekcyjny? A tort zgodnie z moim życzeniem miał 42 świeczki?
Hm, to nie mam się czego obawiać. Moje urodziny nadal będą wystawne, nawet dzielone z najmłodszym w rodzinie.






Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...