Sunday 2 June 2019

Nadal obchodzimy święta

Ania mówi tak, na zakończenie białego tygodnia będzie kawa.
Było wino różowe, wyśmienite oraz kawa, sałatka i przekąski. Mała imprezka. Dla takich imprezek to ja znów mogę dzień w dzień do kościoła w ramach białego tygodnia.

Dzień dziecka, zabrałam dzieci do sklepu, żeby sobie wybrały prezent. Miałam nadzieję, na krótki spacer i lody, bo byłam zmęczona, ale Leon nie znalazł niczego, co warte było wydania pieniędzy, więc poszłam z nim do galerii. Tam też nic nie było i do domu wróciliśmy z pustymi rękami i planami zakupu bluzy z Leonem z Brawl Stars, taka gra.
A chciałam iść na lody, coś się podobno działo na Rynku, ale nigdzie nie poszliśmy. Był w domu film i popcorn.

Dziś za to było cudownie, po prostu cudownie. Jak za czasów, kiedy robiłam więcej i z ludźmi. Jak-mi-było-dobrze.
Pojechaliśmy do Ogrodu Botanicznego, gdzie można było zrobić polowanie na pszczółki, odpowiedzieć na pytanie i dostać dyplom. Spotkaliśmy znajomych, pogadaliśmy. Super.
Było cudownie go-rą-co. Czego jeszcze chcieć od takiego niedzielnego popołudnia.
A wieczorem spadł wielki deszcz i Isa zarządziła seans filmowy. Uwielbiam takie dni, tak mi dobrze, że nie potrafię przestać się nim cieszyć i nad nim rozpływać.





Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...