Monday 22 October 2012

Scrapbooking

Siadłyśmy dziś z Iss nad uwiecznieniem wizyty Silver Bear z wekendu 29 września. Fasola się rozochociła, naprzyklejała, nastukała pieczątek, pomazała błyszczącym klejem i zarządziła malowanie. A wszystko to tak między 18 a 19. Malowanie przeniosłyśmy na jutro, po powrocie z przedszkola. Spać przez te twórczości poszłyśmy kole 21.

Przedszkole... Isunia, masz przyjaciół w przedszkolu? Nie mam. (stan na połowę września). Mam, Filipa i Maxia. ( stan na koniec września). Mam. Ooo, a kto to? Emilia i Avril. I Tommy, hihihihi. (stan na połowę października).
Praca domowa. Narysuj co lubisz robić w domu.
Iss lubi się bawić w mamę. ( Często w drodze do przedszkola muszę być siostrzyczką. Siostrzyczko potrzymam cię za rękę, żeby cię nikt nie zabrał. Dobrze mamo, odpowiadam.) Rysujemy więc. Tu dzidziuś Iss, tu Iss, tu ma włosy, a tu ma wobbly belly. A dlaczego masz trzęsący się brzuch? Bo miałam dzidziusia w brzuchu.

Lelon chodzi i gada. Nie przestaje przemierzać pokoju wszerz i wzdłuż,zahaczając od czasu do czasu o korytarz do sypialni. Nie przestaje przy tym gadać. Podnosi co jakiś czas jakieś coś z podłogi, przyniesie, pokaże, poda do ręki, żeby właczyć, bo to akurat płyta z muzyką, a tańczyć Lelon kocha. Każe sobie nakręcić, bo fajna pozytywka, pokaże, że mu spadło na podłogę i powie tototo. Wczoraj rano "tototo" wyskoczyło z buzi i siadło na naleśniku z czekoladą. Naleśnika kawałek wskoczył do buzi i tam już został. A żaliłam się już, że Lelon nie chce wcale jeść normalnego jedzenia. I że nie wiem czy się martwić, czy nie, bo wkońcu energii ma w nadmiarze i dobrze wygląda. Zastanawiam się czasem, czy to nocne karmienie tak go napełnia.

Mąż wrócił do pracy. Ostatni wekend jego urlopu poszliśmy na spacer, na plac zabaw i na kawę. W niedziele nie wyszłam z domu nawet na sekundę. Iss oglądała bajki przez pół dnia. Tatuś stwierdził, że każdemu należy sie dzień leniucha. Przejął pilota na drugą połowę dnia. Wyjątkowo nie zameldował się w kuchni celem gotowania obiadu,co zwykle czyni w dni wolne od pracy i musiałam sama sie zameldować. Na czas obiadu przejełam pilota i korzystając z odrobiny władzy wyłaczyłam potwora. Po obiedzie i deserze (uuuuu, brytyjskie przysmaki mogą być smaczne-apple crumble, jabłka w plasterkach rzucone na blaszkę, posypanę kruszonką z płatkami owsianymi) wyjęłam Farmę i Szalonego Kucharza z Pizzą. I graliśmy. Na zasadach Isowych. Nie muszę dodawać, że poniosłam klęskę. A potem trzeba już było iść spać. Ostatnio obie sztuki zasypiają w momencie. Każde w swoim.
Ps Co robi Lelon. Plus rozmiar naszej kuchni.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...