Sunday 23 February 2014

No i koniec. Po feriach.

Żeby nie było, że na sam koniec ferii przyszło nam się lenić. Albo odpoczywać.
Otóż nie, już w sobotę szwagierka urządziła imprezę z okazji swoich 50-tych urodzin.
Na niedzielę zaprosiła nas Kasia-Emilkowa-Mama.
No i tak. W sobotę Leon zasnął w wózku, w drodze do domu, Isabela na barana u taty, tylko jej się głowa obijała. O głowę ojca.
W niedzielę ojciec nam zrobił psikusa i przyszedł wcześniej z pracy, więc wieczorne rytuały przesunęły się bardzo znacząco, w czasie.
A jutro już do szkoły i JA NIE CHCE!!!!  I dzieci się nie wyśpią.
Wyśmienicie mieć ferie i nie musieć wstawać rano. I nie wybierać się nigdzie na czas. Nigdzie.
Ja chyba nigdy nie pójdę do pracy.
Ach, jakie piękne życie. Już zawsze będę domową mamą. Czyli, że kurą domową? Chyba taka jest poprawna polska forma?

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...