Saturday 1 February 2014

Szalona sobota

Już, już miałam pisać, że nic się u nas nie dzieje i chyba zawieszę działalność, kiedy nadeszła sobota, a razem z nią moje macierzyńskie poczucie obowiązku. Onek zasnął nie wiadomo kiedy, a dobranoc zaczął mówić na długo przed dobranocką.
Takie tam nam się wydarzyło.
Po pierwsze, jakże ja kocham chodzić do kina. Poranne Minionki rozrabiają (Despicable me2) okazały się niezłą komedią dla dorosłych i trochę strasznym filmem dla dzieci (mamo, jak ja się boję, to ja się tak trzęsę w środku. Jak jesteś wysoko na huśtawce? Nie tylko, jak mnie ktoś wystraszy, to też). Leon podskoczył na moich kolanach, Iss na fotelu obok. (Też bym podskoczyła, gdyby taka scena była w filmie dla dorosłych.) oraz usypiaczem dla Leona. No, bo gorąco tam było i wytrzymać półtorej godziny bez biegania, kiedy jedynym urozmaiceniem jest zmiana fotela to niezwykłe zadanie.

Po drugie, po powrocie do domu, jeździli pociągiem oraz lecieli samolotem do babci. Beze mnie nie chcieli, bo Mamo, babcia ciebie też chce zobaczyć. Jak nie chcesz teraz jechać prosze bardzo, zadzwoń do niej i jej powiedz, że cię nie będzie w samolocie.

Po trzecie, wyszliśmy z domu jeszcze raz do parku i na karuzelę (jak w wesołym miasteczku) i wróciliśmy o 17.30. Tak wiem, dzieci kaszlą, ale jak mi się właczyło poczucie obowiązku?! I jak rano świeciło słońce i miało świecić cały dzień i nie moja wina, że się zachmurało i że cały plac zabaw był zmoczony od deszczu i nikogo na nim nie było. To miałam nie wychodzić, bo trochę mniej słońca?
Do domu nie chceli wracać!!!

Po czwarte, mamo, dlaczego nie kupiłaś nam popcornu w kinie?
Kupiliśmy w sklepie. W sam raz na sobotnie popołudnie.

Ale! Jaki ja mam teraz dobry humor. Bo nie przetrzymałam dziatwy cały dzień w domu.
A że głupia jtem i zamiast pisać, oglądałam kolejny dziś film (Good year, bardzo dobrze robi, nawet oglądany poraz drugi) to teraz mam, i jutro będę zmęczona.
Bo jak sobie człowiek maraton w piątek urządzi (Iss do szkoły,zakupy, autobus na polską grupę dla dzieci, powrót, ugotować obiad, odebrać Iss, utulić marudzące, podziębione dziecko, wieczorem okąpać i przed ósma wyjść do koleżanki na urodziny, wrócić po 23 i nie mieć siły umyć zębów i kłaść się spać tak zmęczonym , że się z tego zmęczenia aż niedobrze robi) to nie powinien oczekiwać, że budząc się o 6.30 w sobotę bedzie rześki. A nawet jeśli, to nie powienien oczekiwać, że w sobotni wieczór posiedzi do północy.

Leon chodzi na nożkaf, a pociągi jeżdżą po toraf.
Od dziś niegdyś Isabela, stała się w Leonka języku Isu.
To Onka, Isu, to Onka.
Szkoda, że nie da się nagrywać na bierząco tego jak ze sobą rozmawiają.

I jeszcze w sekrecie, Iss zrobiła się humorzasta i trudna, niewiele pozostało z tej radosnej dziewczynki. I zabrzmi kiczowato, ale muszę napisać, że każdy powrót dobrego serca, chęci bycia dobrym u Iss, rozjaśnia dzień.
Czy gdzieś się pomyliłam, czy może taki charakter, czy może...

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...