Friday 21 February 2014

O tym jak się wpraszamy. Bo lubimy.

Jest taka Zofia w naszym życiu, jakoż i Tosia, jej siostra, jakoż i ich mamusia.
Lubimy nawet to towarzystwo, bo dobrze się z nim rozmawia. Bawi się też dobrze i fochów już się nie produkuje o byle pierdołę, co łatwe nie jest, bo trafiła kosa na kamień i takoż Zofia, jak i Isabela potrafią się zdenerwować. Oj, potrafią.No i przyjaźń się nawet zawiązuje, bo Onek woła moja Tosia, Tosia woła a Onek przyjdzie?
 Nie muszę się więc chyba tłumaczyć, dlaczego jeśli mamy okazję, spędzamy tam całe popołudnia?
Wczoraj się wprosiłyśmy na zupę, dziś zostawiliśmy Onka, a z Isą i Zosią odwiedziliśmy szkolną koleżankę, co to mieszka za ścianą Zosi. Na nieszczęście u szkolnej koleżanki trzeba było cały czas myć ręce, trzeba było zdjąc buty, które się założyło u progu drzwi, bo się myślało, że się pójdzie w nich przez kuchnię do ogrodu i można je było założyć dopiero pod progiem ogrodowych drzwi. Stres straszny, a ja nie wzinam se drutów, żeby się zrelaksować. Gdzieś trzeba było odreagować. Możemy tylko na chwilkę? Dobra mi chwilka.
Do domu dopero na kolacje...


Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...