Thursday 27 February 2014

Wzruszenia

Isabelita wróciła do szkoły bez ceregieli. Nie nauczona, bez odrobionej pracy domowej, nie wiedząc również, że po powrocie będzie szła na pierwsze zajęcia z tańca, w niewielkiej szkółce za rogiem.
Czy to niewiedza, czy szok, czy zmęczenie pierwszym dniem w szkole, dość, że całą drogę powrotną towarzyszył mi koncert z wysokim C. Że strój ma być, że bez nie pójdzie (a nie idź), że w ogóle to ona nie chce wcale, że droga jest krzywa, a ja idę nie do taktu. Po baletach wizyta koleżanki.
We wtorek wizyta kolegów i szał w domu. W środę wizyta u dentysty i popołudniowe oglądanie telewizji.
Nudne to co piszę, wiem, ale ma to cel. Pisanie o oglądaniu telewizji i programów o rodzicach, co tańczą i prowadzą szkołę tańca.
Bo siedzi i ogląda i oczy trze. Płaczesz, córciu? Pytam. Nie, słyszę, tylko takoczy wycieram.
A tu następnego dnia w drodze do szkoły opowiada mi, że właściwie to ona płakała, tylko ze szczęścia, jak oglądała tańczący program.
I jak jej smutno, jak Leonek płacze. I ją to boli.

Onek liczy wszystko jak leci.
Łaaa, ctely. (tłumaczenie dwa cztery)

Onek mówi:
muuu nie blabla pociągu
nieblobly murek (do chodzenia po nim)
nieblobla bateria (nie działa).

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...