Saturday 1 November 2014

No to Halloween

Uwielbiam to uczucie, kiedy kładę się spać ze spokojną głową, bo całe to zamieszanie wokół imprezowe już się skończyło.
Jeszcze bardziej lubię spokojne poranki, kiedy to nic, absolutnie nic nie muszę robić.
Takie jak dziś właśnie.
Lubię je pewnie tylko dzięki temu, że przed nimi mam dwa tygodnie zamieszania, planowania, doglądania i dogrywania, które lubię jeszcze bardziej.
Uważa sie, poraz kolejny, nie bez dumny, przyznam, że to była najlepsza impreza dekady.
Nie powiem, miałam nadzieję.
Dobrze, że nie wszystko robiłam sama i z ciężkim, bo ciężkim (przecież wszystko zrobię najlepiej sama) sercem, pozoliłam na przejęcie zadań domowych, przede wszystkim kulinarnych. I dobrze, bo sama bym tak nie umiała!
Mogłam się skupić na dekoracjach, strojach i malowaniach twarzy.
Rano jeszcze kombinowałam pasek do stroju Leonka, bo w czwartek kupowałam materiał, żeby zrobić z Leonka Tree Fu Toma , więc jakby czas mnie gonił, a tu nic do głowy nie przychodzi. Znalazłam zakrętke do opakowania po witaminie C i wygląda na to, że spełniła ona swoje zadanie. Zakrętka, nie witamina C.
I wszystkie moje dzieci zadowolone.
Isabelka diabełek, Onek magiczny chłopiec i matka czarownica.


Też się przebraliśmy, właściwie po to, żeby zrobić przyjemność dzieciom, ale koniec końców, nie bardzo wiem, kto miał większy ubaw, nasze dzieci, czy my?
A no doczepkę rąbnełam się w palec u stopy w czwartkowy wieczór i jakis się taki sino-fioletowy zrobił, że przez głowę mi przeszło Może powinnam do dochtóra? Zwłaszcza, że się nie ruszał, nie zginał i bałam się, że mnie w nocy ból straszliwy obudzi.
Perspektywa połowy dnia na pogotowiu skutecznie wychłodziła moje rozgrzane emocje. Jakżeszbym dała radę przygotować Halloween?


Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...