Thursday 21 March 2019

Produktywność

Przyczaił się Leon przy stole i siedzi, nie wiem co się dzieje.
Isa gapi się w telewizor.
Łażę obok chłopaka, przyglądam się, nie wiem co będzie, on nie chce powiedzieć.
Skończył. W pokoju ustawił i rzecze: Mam komputer. Samsung się nazywa. W poniedziałek, po szkole i piłce mu się tak zrobiło.


A wczoraj nasza Pani ze świetlicy wystosowała do mnie wiadomość, że jest sprawa, bo jest konkurs. Wprawdzie, bardzo short notice, bo na dziś, ale co tam. Przecież umiemy cuda zdziałać.
Miałam nadzieję, że Leo będzie chciał, bo komputer lubi, ale nie, wcale nie było tak łatwo.
Siadłam więc ja, zobaczyć jak będzie i wcale nie, że psychologicznie podchodzę, zachęcę przykładem.
Zwyczajnie chciałam sprawdzić jak będzie mi szło.
Nie bardzo.
Przyszła Isa, siadła, pomazała kursorem, wkurzyła się. Poszła.
Przyszedł Leon. Siadł. Rozpłakał się. Przytuliłam, powiedziałam, że nie musi i czy może chce spać. Nie, chciał mazać myszką po komputerze.
Zostawiłam.


Wracam, rysunek gotowy. Jak, gdzie i kiedy?


Zaraz potem siadła Isabelka. Że ona, jak Gerda wrzuca buty do rzeki, ale ona nie wie jak wrzuca.
Odeszła.
Siadłam pobazgrać klęczącą dziewuszkę z butami w rękach. Nawet dałam radę. Zostawiłam.
Poszłam, Leona pod prysznic gonić.
Wracam, rysunek gotowy. Z dziewuszką lepszą od mojej. Jak, gdzie i kiedy?



Zabieram się za przesyłanie do zaprzyjaźnionej świetlicy. Czytam drugi raz regulamin, rozszerzenie .jpg, .pgn, format A4.
Extra. Czy ten obrazek to A4.
Sprawdzam więc ile pixeli mieści się w A4. Zmieniam i mam nadzieję, że dobrze.
Dla pewności sprawdzam jeszcze w pracy czy drukuje się na A4.
Gó...o, nie drukuje się. Pół godziny czasu komputerowo-telefonicznego spędzam na poprawianiu obrazków. Poszło. Wysłane.
Wracam do domu, po wywiadówce rozmawiam z panią Teresą, co nam to całe zamieszanie wywołała.
Rozszerzenie nie to. No tak, jak zmieniałam na A4, to od razu zmieniłam na pdf.
Nie no, nie no. Jak można takim być nieuważnym.
Zrzucę winę na to, że wolę być humanistką.
Całe szczęście, że p. Teresa ma swoich, jak ich zwie, magików. Poprawił. Poszło. Miejmy nadzieję, że teraz już dobrze, jak zrobił to ktoś, kto się zna.
Ale proszę, kolejnej rzeczy nauczyłam się przy okazji.

Proszę Państwa, proszę Państwa, bo ja się muszę pochwalić. Bo Leona praca wisi na ścianie w szkole. Zajął 2 miejsce w konkursie kaligraficznym klas pierwszych.
Nagle jakby mu się wszystko odblokowało.
A zauważałam ostatnio, że ma piękne pismo i nie mogłam się nadziwić skąd mu się taki porządek i ułożoność w zeszycie wzięły.

Jutro w szkole Konkurs Talentów, z okazji pierwszego dnia wiosny.
Leo będzie swishował.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...