Sunday 7 June 2020

Nowy weekend, nowe słowa, brudne paznokcie

Uciekajmy, szybciej chodźmy, nad nami wisi burza, Leon się martwił.
Chyba była, bo ciężkie chmury wisiały i ciężkie też było ciśnienie. Niby gorąco od rana, a jakoś tak wcale nie całkiem przyjemnie.
Po obiedzie na spacer się wybraliśmy i lody, żeby nie siedzieć w domu, ale nie wiem, czy dobrze czy źle, bo i to ciśnienie i te opady wiszące, a nie mogące nadejść.
Spacer był uroczy i męczący. Bolą mnie wszystkie mięśnie, również te na pośladkach, o których istnieniu nie miałam pojęcia, czy też nie pamiętałam. Wszystko to, ponieważ syn-córka, córka-syn została poniesiona samochodem dziadka na plewaczkę. Ej, nie słyszałam takiego słowa, a plewiłam nie pierwszy raz, ale tak nazwała to moja mama, a ona na pewno wie.
Wie również przecież, że kiedy grzmi, to "O! Jado z wodo", czyli woziwoda telekocze się po kocich łbach z koniem i furmanką, co dla dzieci moich było lekcją historii.
Podczas spaceru padło też pytanie, czy w polszczyźnie jest takie sformułowanie jak: "Taki tu bałagan, że tylko nasrać po środku". Bardziej znam z burdelem, ale może nie czas na nauki o moralności.

W drodze powrotnej zebraliśmy worek śmieci. Ciekawe, czy się ludzie kiedyś nauczą.

Podsumowanie weekendowe jest takie, że: bolą mnie wszystkie mięśnie, zbyt mocno opaliłam sobie plecy z rana między 8.30 a 10.30, kto by pomyślał, bo potem się już omotałam z każdej strony, żeby się nie opalić, lubię kiedy jest gorąco, ale niech się pogoda zdecyduje, czy gorąco, czy będzie padać, lato nad rzeką pachnie najpiękniej, moje paznokcie są czarne, pranie ręczne trzeba zrobić.





Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...