Zwycięstwo! Towarzystwo w pokoju o 20.55! Tak rzadko się zdarza, żeby przed 21 gasić światło, odkąd głupi wirus wprowadził się do naszego kraju i wydaje się, jakoby to były wakacje.
Długo moja radość nie potrwała. Szczęk otwieranych drzwi od ich pokoju, tuptup, światło razi.
Mamusiu, ja ci tylko chciałem powiedzieć, że to był nasz super dzień i ci za niego podziękować.
Chodź, podziękujesz też Isie i jej powiesz, że ją kochasz.
Czy to był pretekst do wyjścia z pokoju, czy też paląca potrzeba podzielenia się wdzięcznością.
Dzień podzieliłabym na interwały.
niedzielny-wyczynowy-wypoczynkowy
Rodzinny.
Mieliśmy iść do lasu, ale rodzice Isowej koleżanki nie zadzwonili, więc zebrałam się sama i mówię, idziemy. Na lody, na deptak, a potem nad rzeczkę.
Zadzwoniła akurat Nadzia, co robimy. Idziemy. To ona idzie z nami.
I poszła, owszem, ale my pobiegliśmy za nią.
Sprawdziłam na mapach, 4 kilometry w jedną stronę. Szybkim marszem.
Nie dziwota, że w drodze powrotnej Leon błagał, żeby go na ręce, a ja po wejściu do domu padłam na kanapę.
Ale, zrobisz mamo obiad, co nie?
Obiad poszedł, a zaraz po nim podano film na Netflixie. Czar niedzielnego popołudnia.
I tak sobie myślałam, że super byłoby jeszcze do tego lasku zajrzeć, a może dłużej na dworze posiedzieć, ale któż miałby siłę po takiej przebieżce.
Proszę, czyje nogi nas poniosły het het, nad zalewy.
Proszę, czyje nogi nas poniosły het het, nad zalewy.