Thursday 4 June 2020

Ty wszystko widzisz

Wizyta u dentysty. Leonowa. Bagatelka, 880 polskich złotych. Gaz, dwa zęby (skąd się wziął ten drugi, przecież o nim mowy nie było?) Wracamy do domu. Przed blokiem Leon markotnieje. Co się dzieje synu? Nic, wszystko dobrze. Nic, dowiesz się w domu. Nie, niczego nie zepsułem. Nie powiem ci, dowiesz się w domu. Zobaczysz. Ty wszystko widzisz.
A tu tylko ładowarka przepięta do ich pokoju taką rozpacz i przerażenie wzbudziła. Tylko dlatego, że się wściekam, że siedzi na telefonie i jednocześnie go ładuje.
Nie wiem trochę, czy zastraszam te moje dzieci i czy da się inaczej. Czy może to jedyna forma nauczania i egzekwowania w momencie, kiedy zwyczajna rozmowa z argumentami nie wystarcza?
Hm, na pewno sprawa do zastanowienia. Się.

Tego samego dnia pierwszy po 3 miesiącach trening piłki. Nie idzie, nie lubi, ząb go boli, nigdy nie lubił piłki.  Nigdy już nie będzie chciał chodzić. Kiedy w końcu nie miał wyboru i musiał iść, i już doszliśmy, było tylko: mój trener tam jest, no to pa.
Po powrocie. To nie będziesz chodził od września, czy się musisz zastanowić?
Muszę się zastanowić.

Zachciało mi się zmian. Rozpoczęłam poszukiwania nowej pracy. Bo chcę, nie bo muszę.
ZUS się ogłasza, postanowiłam sprawdzić, czy mi się będzie podobało. Wymagania, jakby na miarę dla mnie szyte. Te, które byłyby atutem, bo te, podstawowe to szkoła średnia i język obcy na poziomie średnim. To ważne, dla opowieści, to, co napisałam.

We czwartek wysłałam, we wtorek zaproszenie na rekrutację na środę, jutro rano. W jej ramach, test z wiedzy, tłumaczenie i rozmowa w drugim etapie.
A u mnie z wiedzą kiepsko, ponieważ nie sądziłam, że tak szybko i tak mi schodziło podchodzenie do podszkalania się z koordynacji przepisów unijnych w stosunku do osób pracujących trochę tu, trochę tam, trochę w tym kraju, trochę w tamtym i jak tu ich wszystkich po-ubezpieczać.
Zebrałam się więc w sobie we wtorkowe popołudnie i wczesny wieczór, nuże przyuczać. O 23 stwierdziłam, iż więcej nie przyswoję. Rankiem troszkę poczytałam i poszłam.
Test prosty, pochwalę się, 8/10, a byłoby 9/10 gdybym postawiła parafkę oraz może 10/10 gdybym nie pomyślała, że słowo w tym pytaniu innych jest podchwytliwe. O, ja głupia. ZUS i podchwytliwe (czyt. inteligentne) pytania. Tłumaczenie maila z Norwegii o pani, która ma emeryturę norweską i jeśli pracuje, to czy gdzie i jak ona się ubezpiecza. Pryszcz. 7 minut, zrobione.

Przeszłam do drugiego etapu. Fajnie, myślę, zobaczymy jak to jest na takich rozmowach.
Dzień dobry znów, pani wie, że to na zastępstwo? Bo pani pewnie nie będzie chciała z nami pracować. A ile pani chce zarabiać? Aaa, to nie, bo my dajemy 2100 netto. Mówi pani, że praca-ogłoszenie na miarę szyte? A, nie proszę pani, tutaj się stuka A-jedynki setkami na miesiąc i cały czas telefon dzwoni, to jest bardzo trudna praca, bardzo. Pani sobie nie poradzi, jeśli jest pani przyzwyczajona do lekkiej pracy.
Przy czym ani jednego pytania o doświadczenie, motywację, przeszłość, przyszłość.
Także, ten tego, może pani już iść. Do widzenia. Farsa, a nie rozmowa.
A potem takie panie pomagają nam kompletować dokumenty. I jak tu nie żyć stereotypami.

Za to dziś zapomniałam o wczorajszej żenadzie i zabrałam dzieci na lody, soczki i kawę. Mango napój Leona smakował latem i wakacjami, słońce grzało, muzyczka w tle, Aliss przy stoliku, dzieci na leżaczkach i huśtawce. Wczasy pod gruszą. Moja ulubiona miejscówka.





Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...