Nie wiem, czy wybrałam najlepiej, choć rankiem na twarzy Isy ogromny uśmiech szczęścia był. Może te książki, seria trzecia już Wojowników, wymarzone i wyczekane, wystarczą?
Planu imprezowego nie było. Chciałam, żeby był tort, bo zawsze jest, na każde urodziny. Impreza? Hmmm. Pomyślmy. Może?
Kiedy zamiast tydzień przed, zamówiłam tort dokładnie wczoraj, na dzień przed urodzinami i w dniu, w którym chciałam go odebrać (dzień dobry, czy mają Państwo torty, które można z marszu?) i kiedy go już przyniosłam do domu, pomyślałam, że będzie jej miło dmuchać świeczki z kimś, kogo lubi. Zapytałam czy chce, zadzwoniłam do mam, zaprosiłyśmy dwie koleżanki.
Kiedy przyszły widać było rezerwę, w końcu nie widziały się bardzo długo, ale tylko na początku. Potem poszło, zwłaszcza wygłupy.
Widać było, że jej dobrze. I żeby tak było cały czas.
Żeby nie było, że o mnie nic, haha, tak, ja też jestem zadowolona, zwłaszcza, że przed urodzianami Isa miała przeniesioną z czasów kwarantanny covidowej wizytę u ortodonty i ogarnęłam bieganinę i logistykę bez jednego pasma stresu. Tort też, dzięki mojej nowej pracowej koleżance. No, bo żem nawet nie sprawidziła gdzie zamawiam i trzeba było jeździć z jednej cukierni do drugiej. Tak było.