Tuesday 6 November 2012

Bazylia

Pomięta jestem. Taka mnie refleksja naszła gdy spojrzałam na pomieta bazylie, niepodlewana od paru dni. Sos boloński na obiad dziś. Zazwyczaj z bazylią, zazwyczaj posypany serem.
Zjadłam go na chybcika bez bazylii. Nie chce mi się. A bazylia schnie. Miętę wyrzuciłam do kosza. Szczypiorek pewnie też tam skończy. Róża miniaturka w doniczce usycha.
Szłam dziś z moimi Strączkami (Fasola i Groszek) do sklepu w pięknym, angielskim deszczu. Czasami w drodze do sklepu spotykam Athanasie, koleżankę z placu zabaw, teraz pracującą matkę. Jakżesz sie miewasz, zawsze mnie pyta. Ha! A jakbym ją dziś w drodze do tego sklepu, w pięknym, angielskim deszczu spotkała, to co ja bym jej powiedźła. Że ach i och, to i tamto.
Pomięta jestem taka, bo nic mi się nie chce. Nawet by mi się nie chciało udawać, że tak jest mi fajnie.
Ale jak to jest, ze jak uda nam się ze Strączkami dzień wyśmienicie, bawimy sie, pójdziemy na długi spacer, zagramy w siedem gier i obiad zjemy bez stresów i nawet pozmywamy, to jakoś więcej energii i chęci się ma.
Eee, bazylia pomieszała mi w głowie.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...