Rety, jak mi się nie chce iść po Iss do szkoły. Niechby ją kto do domu podrzucił. Siedzę sobie jedną nogą w domu, drugą w ogrodzie, Onek wali łyżkami w ścianę bloku i chlapie wodą gdzie popadnie, tutaj trochę pozmywam, tam trochę ogarnę, siądę przy maszynie, żeby suknię na bal uszyć, sąsiadka z kawą przyjdzie, jedno dziecko wyjdzie, drugie wejdzie, pogadam. I dobrze mi. I nie chce mi się wychodzić.
Bo sukienkę szyję dla Iss, bo na przyjęcie urodzinowe idzie w przyszłym tygodniu i zła jestem, że muszę zostawiać.
Ale trzeba, bo w ramach wymiany koleżeńskiej przychodzi do nas dziś Zosia i plan był taki, że będzie słońce, że będziemy się kąpać w baseniku, że przyjdzie też Agata z Maciusiem, bo do nas się przychodzi w ciepły dzień. A do Zosi w chłodny, bo u niej bawimy się w domu. Dopóki Żaneta se ogródka z kwiatami nie urządzi.
No to pójdę. Tyle, że chłodno się robi i o basenie nikt nie myśli.
Thursday 19 June 2014
Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu
Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...
-
Przeżyłam kolejne wielkie wydarzenie w życiu moich dzieci, przede wszystkim syna, ale też i moim, bo na przygotowanie miałam troszkę ponad t...
-
Zapomniałam, jakżeż mogłam była. Jakżeż. Zapomniałam, że miał miejsce szkolny bal Wszystkich Świętych. Dla tych, którzy nie chcą i nie lubi...
-
Urodziny Leonka zbiegły się w czasie z uroczystością ślubowania i pasowania na uczennicę Isabeli. Przygotowania do ślubowania zaczęły się j...