Tuesday 24 June 2014

Chyba będzie padać

bo mnie meroli w żołądku, mawia bacia Ula. Albo jak u mnie, poprostu boli głowa i jest tak ciężka, że należałoby ją odkręcić, odłożyć na półkę i przeczekać stan wrażliwości na zmiany pogody.
Od poniedziałku czekam na deszcz, a ten skurczybyk nie chce przyjść. Niby na chwilę pojawi się chmura i robi się chłodniej, ale zaraz niestety wraca obrzydliwa duszność, która nijak ma się do przyjemnej duszności gorącego lata. Ciśnienie skacze. Świetna sprawa. I od razu widać, że lata mi lecą i na zawsze dwudziestką nie zostanę.
Dodatkowo kolejny wekend przeleciał nam wybitnie szybko i męcząco. W sobotę w szkole odbywał się Letni Festyn, na którym jako wzorowa matka odpowiednio się udzielałam i stałam przy dmuchanym zamku do skakania. Dzieci oddałam Billie, więc całe półtorej godziny mogłam się swobodnie opalać i społecznie udzielać.
W ramach obchodów komitet rodzicielski zorganizował taką oto atrakcję

 Wszystkie sobie zrobiłyśmy, a co!!! Poza tym w domu była kawa i ciasto z bitą śmietaną, truskawkami i malinami, a na festynie owocowe napoje alkoholowe dla dorosłych.
Następnego dnia Isabela wyszykowała kartkę dla małej Emilki, która zaprosiła nas na urodziny. Jeśli ktoś ma wątpliwości, uprzejmie informuję, że napisała tutaj Wszystkiego najlepszego sto lat. Uprzejmie również informuję, że w słowie nilepszgo  brak literki a oraz i zamiast j jest wg angielskiej pisowni i fonetyki jak najbardziej poprawne. I czyta się aj. Na temat braku literki e nie umiem się wypowiedzieć. Może tak słyszy. Znajomość głoski sz z mojego imienia.
 I taki był fajny kot.
U mnie samej bez zmian. Szyję drugą suknię. Mam nadzieję skończyć do piątku.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...