Sunday 8 June 2014

Słonecznie

Już myślałam, że nic się nie wydarzy i z tego nic niewydarzania będę miała nicniepisanie, ale nadchodzi wekend i proszę.
Musiałam się zrywać wcześnie w sobotni poranek, żeby chatę przygotować jako tako, bo się na poranną kawę z Gatti umówiliśmy, a następnie bardzo ambitnie chciałam zabrać dzieci na spacer, może do parku. Chatę oganęłam i w nagrodę następnego dnia dostałam absolutnie przepiękne ciasto, które się rozpływało w ustach i przez chwilę dało uczucie bycia arystokratką z mała filiżanką eleganckiej kawy, dzubiącej ciasto małym widelczykiem ze srebrnej, rodowej zastawy.
Zostało jeszcze trochę.
Nie udało mi się wyjść z domu. Owszem, nakarmiłam dzieci, ubrałam i nawet siebie namówiłam, kiedy potomstwo uznało, że właściewie to po co, skoro w domu jest tak dobrze. Zaraz potem przyszłą sąsiadka, do której przyszła paczka, a której nie było w domu, więc zadzwoniła do mnie, czy bym nie mogła odebrać, bo pan od paczek już stoi, więc paczka przyszła do mnie. Z czego puenta, że jak dobrze mieć sąsiadów. No to se pobiegaliśmy na ogrodzie.

A niedziela... Dziś było tak fantastycznie gorącą i kusząco na plaże, że jedyny powód dla którego nie zabrałam dzieci na plaże to brak samochodu. Hehe. U Doroty "po drugiej stronie" ( tak się u nas mówi) od samej 9 rano był już basen i Kuba stukał do Iss, żeby tam do niego poszła. Nie zdążyłam na spokojnie kawy wypić, bo trzeba było dziatwy pilnować, ale poleżałam na kocyku, pograłam we frisbee. I chyba za karę, że się tak dobrze bawiłam, musiałam się do teściowej wybrać, bo Agata oddawała wózek. A tam siostrzyczka mnie pyta, nakładając obiad na talerze, czy ja z nimi na obiad zostaję. Ależ nie, będę z moimi dziećmi patrzyła jak jecie niedzielny obiadek. Zwłaszcza, że, jak brytyjski savoir vivre nakazuje, zaanosowałam się wczoraj wieczorkiem i potwierdziłam dziś wieczorem, podając dokładną (no z półgodzinnym kwadransem akademickim) porę przybycie, a przybywając zaobserwowałam i zakonotowałam, iż mięso się piecze, a warzywa czekają na zagotowanie. Czyż nie można była zadać pytania? Wtedy?

 Leon jest nieszczęśliwy, bo nie dostaje już mleka przed snem i bardzo płacze. Mogę tylko troszkę mamusiu? Mogę pomąchać?

A jutro Isabela jedzie na wycieczkę na farmę.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...