Sunday 3 April 2016

Dlaczego warto czytać

Zaklęłam se, no wzięłam i se zaklęłam bo już nie zdzierżyłam. Zdarza mi się, bardzo rzadko, ale mi się przydarza, Ubolewam nad tym bardzo i pracuję nad swoją arystokratycznością i klasą, żeby przy dzieciach nie przeklinać. Bo o takie sytuacje mi chodzi.
Badania kiedyś były, oglądałam w tv. Osobom, które w ogóle nie przeklinają, użycie niecenzuralnego słowa w sytuacjach stresowych, zagrożenia lub wielkiej wściekłości, pomaga poradzić sobie z problemem i sytuacją.
Otóż więc w drodze na urodziny szwagierki, obładowana, bo nie zrobiliśmy z mężem listy dokładnej i okazało się, że nie wziął kilku rzeczy, i muszę je donieść w plecaku wraz z dwójką dzieci, se zaklęłam.
Sprawa ma się tak, że na sobotę zaplanowano koktajlowe urodziny szwagierki. Grile z koktajlami to nie pierwszyzna w rodzinnym ogrodzie mojego męża, więc wiedziałam, czego oczekiwać. Inna sprawa, że przedpołudnie musiałam zaplanować co do minuty, bo Isa i Leon mieli swoje sobotnie zajęcia z panią Olą, Gatti chciała na szybka kawę, ja też. A tu jeszcze buty sportowe na aerobiki i inne takie muszę nabyć (potrzebuję minutek na wyprostowanie pleców po wstaniu z kanapy, a brzuch zaczyna sie rozpościerać na kolanach, wystarczy za wytłumaczenie?), fluid, żeby zakryć plamy, które mi na twarzy wychodzą, ze stresem razem, a tylko maści sterydowe pomagają, a takich stosować codziennie nie będę, więc trzeba przykryć, odebrać dzieci, zabrać na imprezę. A, i jeszcze sałatkę ziemniaczaną z samego rana zrobić.
A tu kurczę Leon odmawia pójścia na zajęcia i komunikuje mi, że on będzie, owszem chętnie, jeśli zajęcia będą zawsze u nas w domu. Do kogoś nie będzie chodził. A niestety wolimy, żeby nie zawsze u nas były. Chcąc nie chcąc zabrałam Leona ze sobą na deptak.
Kawy nie było, po poszłysmy się do sklepu na bóstwa robić, czas przeleciał, trzeba było jednym do odmu wracać dzieci na drzemkę kłaść. Mi trzeba było dzieci odebrać.  Potem do domu, przebrać się, zabrać co potrzebne, powiedzieć głupio mężowi, że nie, nie trzeba po nas samochodem przyjeżdżać, bo sobie świetnie poradzimy, dojdziemy bez problemu. Kiedy ja się nauczę, że może sobie świetnie radzę, ale inni nie muszą tego wiedzieć, bo inni którzy poszli czyścić uświniony grill i zacząć grillować jedzenie, okazali się być siedzącymi i popijającymi napoje wyskokowe wraz z rodzeństwem. I równie dobrze mogli zabrać ze sobą Leona i włączyć mu bajkę, żeby się dziecko ze mną na deptaku nie nudziło. No, ale ja przecież sobie świetnie radzę, nie potrzebuję, żeby mnie jak biedactwo traktować. Ja nie potrzebuje pomocy.
No i właśnie w taki dzień i w takiej drodze się wkurzyłam bardzo. I zaklęłam siermiężnie.

Szybko sie zreflektowałam i przeprosiłam moje potomstwo.

A ja myślę, że ty musisz sobie tak powiedzieć, że musisz sobie pokrzyczeć, bo jesteś bardzo zdenerwowana i musisz się wykrzyczeć, wiesz, jak ja jtem zła i się nie odzywam i robię takie miny i się krzywię uspokoiła mnie Isabela.
Skąd ja mam takie mądre dziecko?
Koktajle jednakże wyszły dobrze.



Nie mam dobrego telefonu. To znaczy, mam. Stary, mały, bez aplikacji, z internetem, który nie chce działać, więc nie używam. Bardzo dobry telefon. Bateria trzyma kilka dobrych dni. Bardzo dobry. Tyle, że nie ma aplikacji, więc już nie taki dobry. Tak czy inaczej zostałam uwolniona ze szponów cywilizacji, co mnie do telefonu przywiązywały. W związku z czym czytam książki. Poza tym umówiłam się z laptopem, że już nie będę go tak często odwiedzać. Nie obraził się i mam więcej czasu. No, i czytam. Tyle, ze nie wszystko kończę, bo nie chce mi się tracić czasu na coś co mi się nie podoba i mieć nadzieję, że może w połowie książki coś się zacznie dziać, albo może okaże się, że jednak podoba mi się styl.
I proszę, tutaj polecam. Napisana przez scenarzystę, z akuratnością i detalem. Po każdym słowie rzucałam się na następne. Dlatego przeczytanie zajmuje tylko dwa dni. Jeśli akurat ma się wekend. Dwa tygodnie z życia nastoletniego chłopca podczas II wojny światowej, w Leningradzie i jego okolicach. Napisana świetnym piórem, z uważnością każdego słowa. Nawet jeśli nie lubi sie literatury wojennej. Recenzji mnóstwo w internecie. Mały przykład, mam nadzieję, że zachęci.
"W ciszy. dowodnie świadczącej o braku odpowiedzi, ważyłem w duchu ewentualność, czy przypadkowo nie jestem nudziarzem. Bo któż oprócz nudziarza z krwi i kości zdobyłby sie na tak bezsensowne banały? Gdyby jakaś błyskotliwa świnia, cudowne dziecko całego chlewu, poświęciła życie nauce rosyjskiego, a pierwsze słowa, jakie usłyszałaby, uzyskawszy w tym języku biegłość, zostałyby wypowiedziane przeze mnie, zadałaby sobie zapewne pytanie, po kiego grzyba zmarnowałą najlepsze lata, skoro mogła przez ten czas tarzać się w gnoju i wespół z resztą durnej trzody żreć pomyje z koryta." David Benioff, Miasto złodziei, Katowice 2010, s. 241.

Może jak będę więcej czytać, to mniej będę musiała przeklinać? Jest mnóstwo powodów, dla których trzeba czytać. Dość, że wybiorę sobie ten o powrocie do arystokratycznych intelektualistów. Taa, błękitną krew w moich żyłach zawsze czułam i ceniłam. Nie opowiadałam? Ach, to przy następnej okazji.




Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...