Saturday 23 April 2016

Paczka

Kupiła babcia Isie prezent na urodziny. Rzec powinnnam "nakupowała", bo jak się babcia w wir zakupów rzuciła, to nie wiedziała, kiedy skończyć.
Chciała ten prezent wysłać Pocztą Polską, ale odwiódł ją dziadek od tego zamiaru, bo przecież jajek można mi od chłopa dołożyć, trochę cukierków, miętusy dziadkowe, które Isa i Leon kochają, więc zróbmy już paczkę przez kuriera. O boczku, żebyśmy nie zapomnieli.
Przy okazji złożyłam zamówienie na pastę do zębów dla Leona, bo smak innej niż Ziaja z ksylitolem mu nie odpowiada.
Kiedy przyjdzie, kiedy przyjdzie, odliczaliśmy dni, aż w końcu minuty.

Niczego tam dla ciebie nie będzie, tylko pasta, nie ciesz się tak Leon, bo to moja paczka urodzinowa!
Na pewno przyśle mi coś fajnego.

O kurza twarz, powiedziałam do się w myślach. Tam tylko ubrania będą, bo babcia zawsze ubrania. Ludzie mówią, że bardzo fajne te ubrania.

Pamiętaj dziecko, że to ubrania, bo babcia zawsze ubrania.
No, ale na pewno tam jest jakaś niespodzianka. 

Paczka idzie, babcia drży, bo może nie sprosta wymaganiom wnuczki i wnuczkę rozczaruje. Leon też prezentów za dużo tam nie znajdzie.

Po sobotniej szkole przychodzi paczka, jeszcze jej rozpakować nie możemy, bo nie wszyscy jeszcze do domów swych sie rozeszli, ale już żyjemy jej obecnością.
W końcu zostaliśmy sami. Nożyczki w ruch, paczka otwarta. Nie ruszaj Leon, to ja chciałam! To dla mnie ta paczka! 
A tam boczki, kiełbasy, kaszanki (będziemy wysyłac twojej mamie pieniądze, żeby nam mięso w Polsce kupowała, bo muszę przyznać, że lepsze niż to tutejsze-ukochany), cukierki, czekolady, gra, książka i wór ubrań. I jaja od chłopa. Wszystko już na podłodze, bo Leon kopie. Pasty do zębów szuka. Jest znalazł. Wszystkie 5 tubek ustawił równym rządkiem w łazience. Wszystkie. Równiutkim.
O nic więcej nie zapytał.
Isa przejrzała każdą sztukę prezentu. I zapomniała o jakichkolwiek dodatkach. Więcej jej do szczęścia nie potrzeba.
Dama mi rośnie, hrabianka z dobrymi manierami. W pamięci mi utkwił obraz jej maszerującej z talerzykiem, na którym leżał równiutko ukrojny kawałek ciasta marchewkowego, a obok widelczyk do ciasta. Bo tak sie powinno jeść! Ciekawe kiedy zdążyła pobrac nauki u cioci Izy.
Będą sobie mogły, z naszą ciocią, skubać w wakacje po hrabiowsku letnie ciasta, na tarasie, pod parasolem, popijając schłodzoną lemoniadą lub herbatą w filiżance. Ech, nie mogę się już doczekać.
Kilka paczek landrynek miętowych przyszło. Jedną zgarnął małżonek. Bo takie orzeźwiające.

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...