Tuesday 12 October 2010

Wtorkowy wekend

Faceci.
On- czy moge dostac to moje pudelko, w kt pochowalas wszystkie moje rzeczy? Szukam lornetki. Nie ma. Buzka, znow gramy w gre "gdzie schowala tym razem"?
Stracilam jakies pol h na poszukiwaniach tej jego lornetki, bo jechalismy do Barnes i w koncu zajrzalam do jego pudelka. Byla, w etui, pewnie nie wiedzial, ze to to.

W koncu sloneczna pogoda zgrala sie z jego dniem wolnym i niczym nie zakloconym ruchem pociagow ( jak sie pisze nie z przyslowkami?) Na Clapham, gdzie przyszlo nam sie przesiasc, dostalismy od Mai czekolade i musiala byc bardzo dobra, bo nie narzekal ani troche, Hoss znaczy sie, a rzadko sie zdarza, ze czekolada spelnia wszystki oczekiwania. Z Clapham prosto do Barnes. Uchodzilam sie dzis, ze hej. Iska byla zachwycona, kazala sie sadzac na poreczach i ogrodzeniach i ogladala kaczki. Najbardziej jej sie podobaly, poza tym gadala jak zawsze jak nakrecona, zbierala kamienie i byla glodna. troszke tylko, pewnie wystarczajaca doza wrazen i brak czasu na mniammniam bylo.

A ja musze isc na diete. Tak, tak, prosze zwrocic uwage na zdjeciach na te piekna pyziunie,jak ksiezyc w pelni.

Barnes, jak wikle wislickie, sporo wody, uroczo,ale nic czego nie widzialam wczesniej. Dwie konkluzje: 1. przypomnialam sobie, ze zawsze mowilam, ze mnie trudno zachwycic, ladne rzeczy i miejsca sa ladne i tyle. 2. nigdy chyba nie bede potrafila zrozumiec zachwytu londynczykow nad takimi miejscami jak Barnes, Richmond itp. Mozem dziwna, a mozem na wsi chowana;)

Jedno co mi sie spodobalo to rain garden, i jeszcze tu i sama moglabym taki garden miec w moim domu. Mam juz kingsize koldre, musze do niej dokupic lozko, do lozka dokupimy dom, a wtedy z ogrodem nie bedzie problemu.
I tym pozytywnym akcentem zakoncze, jak to Mania-Maja nazywa wypociny:)

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...