Thursday 28 October 2010



Oho, tak wlasnie wygladalo nasze wczoraj. Poniewaz dzieci maja powiedzmy ferie, tygodniowe, Leone organizuje zajecie dla Elen, zeby sie tej nie nudzilo. Zaprosila nas na robienie ciastek, choux pastry. Kazdy, kto oglada mastrechef bedzie wiedzial, ze jt to ciasto niezwykle trudne do zrobienia. A nam sie udalo. Umordowalam sie, a Iss miala wiecej radochy z bawienia sie zabawkami Elen niz z robienia ciasta, ale i tak bylo milo.
Przy okazji okazalo sie, ze umie juz powiedziec mleko, ktore zamiast l ma £, albo w ogole nie ma l, meko.
Po poludniu bylysmy jakas godzinke na dworze i chociaz byla ladna pogoda, tylko tyle, bo daddy byl wczesniej w domu. Iss nie spala w ciagu dnia, wiec polozylam ja wczesniej, zaraz po tym , jak zgasila lampke, po kilkakrotnym pociagnij i pusc (pusz').

A dzis, o rety znow jtem zmeczona. Mialam taki poplatany i niezorganizowany dzien. Zaplanowalam wypad na Wimbledon, ale musialam ugotowac obiad wczesniej, zeby bylo co zjesc jak wrocimy. Hoss mial konczyc wczesniej. Nie wyjelam sobie kury na noc i musialam czekac, az mi sie rozmrozi. Zapomnialam zrobic wczoraj moje miesieczne zakupy na necie, wiec posadzilam dziecko przed telewizorem i zagrzebalam sie w Asdzie. Ostatnio byl burzujski Sainsbury, ale uznalam, ze wlasciwie nie bedziemy sie rzucac, skoro mamy plany. Trzeba znow wrocic do oszczedzania. I wcale nie wygladalo to zle. No wiec cale rano i przedpoludnie bylo zupelnie inne niz normalnie i obie sie nie umialysmy w tym odnalezc. Iska marudzila, chciala do paku, ja nie moglam, bo trza bylo kury pilnowac. Wyszlysmy na chwile, zaraz trzeba bylo wracac. I tak sie denerwowalysmy na siebie nawzajem.
W koncu udalo sie wszystko zrobic i moglysmy sobie usiasc na godzinke prawie, czytania ksiazek i ogladania katalogow z zabawkami. W drodze ne stacje Fasola zasnela i spala pol h. Obudzila sie akurat na spotkanie z Dzoana.
Wyglada na to, ze sie nie umeczyla, bo w pociagu szalala. Po prostu szalala. Zobaczyla pania, ktora zasnela, wiec poszla do niej i chciala ja ukochac. Pani sie przestraszyla, a potem zaczela sie z nia bawic w chowanie lali, zaczepianie i glosny smiech. Takiej jeszcze mojej corki nie widzialam:) Bo Izunia lubi zajmowac sie innymi. Dzis rano poszla pomoc Hossowi sie ubierac. Podala mu skarpetki, chociaz akurat mial zamiar zrobic cos innego, potem zlapala go za reke i mowiac amamam zaprowadzila do kuchni. Domyslam sie, ze sama miala chec na sniadanie, ale moze i dbala o tatusia. Potem na dowidzenia podala mu buciki, zeby boso do pracy i nie szedl. Wysciskala i wycalowala jak zwsze, taki rytual porankowy.
Posted by Picasa

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...