Sunday 7 November 2010

Plastelina


Zesmy dzis plastelinowaly troszke, a to jt moje dzielo. Prawdziwa plastelina, nie zadna tam ciastolina. Mialam jeszcze misia, ale kiedy pomyslalam o robieniu zdjec bylo juz za pozno. Mis zostal zaangazowany w zabawe i niestety splaszczyl sie w uscisku Isabeli.

Wczesniej pojechalysmy na rodzinny obiad w Toby Cravery i niech nikt nie mysli, ze niedziela z rodzina w jadlodajni jt relaksujaca. Iss siadla przy stole, spojrzala przez okno i powiedziala paku paku patrzac przez okno na drzewa z resztka zoltych lisci. Po zjedzeniu calego plastra indyka, wygrzebaniu ziemniaczkow i pochlonieciu marchewki, zeszla z krzesla i tyle bylo mojego obiadu. Polowe pobytu spedzilam na dworze prowadzajac Iske po murku i lapiac ja w powietrzu, bo przeciez to nie szkodzi, ze murek sie skonczyl.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...