Rysowalysmy wczoraj i jak zawsze w udziale przypadl mi koti. Rysujemy, uszy, buzia, oczy, wasy, brzuszek a w polowie brzuszka slysze gon'ki. To tak, gdybym nie pamietala, ze trzeba koti namalowac ogonek. Zeby nie mylic z kon'ki, ktore trzymam w szkatulce przywiezionej z Zanzibaru, juz zreszta pokiereszowanej, bo Iss musiala koniecznie przeniesc ja z pokoju, gdzie grzebala, do kuchni, w kt chwilowo przebywalam. Na pewno jakies korale wyjatkowo jej sie spodobaly. I z pon'ki, o znajomosci ktorego slowa przypomniala mi dzis, kiedy zakladalam spodnie, czyli pon'ki.
Pomimo upodobania przez Iss slowa nie, a takze nazbyt czestego uzywania dzwieku, na kt ja reaguje -nie marudz, Fasola okazuje sie bardzo dobrym dzieckiem. Dzis tak pomyslalam, bo pojechalysmy na Wimbledon, zeby znalezc mi kurtke w H&M, a potem zjadlysmy z Hossem lunch, a moje zmeczone dziecko marudzilo tylko dlatego, ze nie chcialo mu sie siedziec w wozku. Poszlysmy do Accessories, poszukac Iss rekawiczek, bo tam jt ladnie i calkiem w stylu Mamy Fasolowej, ale nic zesmy nie kupily. Nie o to jednak chodzi, bo tam byla lala, kt nie moge znalezc na stronie niestety i Iss oddala mi lale, rozczarowana rzecz jasna moim zachowaniem i nie zrobila mi sceny!
Dzis, hurra, nie ogladalysmy rano telewizji, bo musze sie przyznac, ze ostatni tydzien to porazka, codziennie rano. Slonina mnie usprawiedliwa i mowi, ze jtem zmeczona, ja mowie, ze zniechecona, ona przyznaje mi racje i za to Slonine kocham:) Zmieniamy plan dnia, znow bedziemy wczesnie na dwor wychodzic.
Aha, i jeszcze miloscia Iss jt ciasteczkowy sloj u babci Elisabeth.
Oj, a ja mialam dzis depreche. Iss zapuscila nam Happysad, tak jej sie czasem utrafi, jak mamy dzien sluchania plyt, a plyt dzieciowych za wiele nie mamy i podrzuca mi co bardziej kolorowe, sama wyjmuje i sama zamyka. Przypomnial mi sie Kofiszop i rozne z tego okresu dzieje, i to, ze moglam robic co chcialam,nikt mnie nie ograniczal i bylo tak fajnie. Pisalo sie pierdoly dla porannej zmiany kofiszopowej (Drogi Klusku-czy mysmy byly normalne?), w wekend otwieralo sie przechowalnie dla Gatti i nie tylko, a na co dzien mialo kabaret ze Slonina i Halinka w roli glownej:
H do S- Zmija jtes.
S do H- Na wlasnej piersi wyhodowana.
W Paryzu:
S- zamknij drzwi, zeby nikt nas nie ukradl
H-kto by nas chcial
ja-na pewno sie taki znajdzie
h-chyba na organy
ja do H- glupia jtes
h- mozgu nie beda chcieli.
A potem wylaczylam muzyke, zabralam Iske pod pache i w miare oddalana sie od domu zapomnialam o depresjiiiii.
Dobranoc
Tuesday 23 November 2010
Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu
Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...
-
Przeżyłam kolejne wielkie wydarzenie w życiu moich dzieci, przede wszystkim syna, ale też i moim, bo na przygotowanie miałam troszkę ponad t...
-
Zapomniałam, jakżeż mogłam była. Jakżeż. Zapomniałam, że miał miejsce szkolny bal Wszystkich Świętych. Dla tych, którzy nie chcą i nie lubi...
-
Urodziny Leonka zbiegły się w czasie z uroczystością ślubowania i pasowania na uczennicę Isabeli. Przygotowania do ślubowania zaczęły się j...