Sunday 21 November 2010

Uhu

Mam w domu gagatka i wlasnie teraz zaczyna sie moja praca matki. Ech, a myslalam, ze bedzie juz z gorki.
Tak powaznie, zawsze sie balam i nadal sie boje, ze nie uda mi sie wytworzyc tak latwo tak dobrych relacji, jak udalo sie Urszuli. No, zobaczymy. Poki co pracujemy, a prosze mi wierzyc, nie jt to latwa praca.

Cale wczorajsze spedzilysmy u angielskiej babci. Znowu miala Katie, wlasciwie zawsze ma Katie albo Honey, wiec nie chcialam, zeby sie przemeczala. Poszlysmy do parku, kupilysmy lalki i walizke i jeszcze gre Elefun w charity szopie, po ponad dwoch godzinach bylysmy w domu. Ile razy Iska uderzyla Katie, nie liczylam. Tyle samo razy zignorowala moje "nie wolno". Moze wchodzi w etap buntu dwulatka? Bo sporo rzeczy mamy na "nie" i tak jak Ija chce. Daddy tez ostatnio nie lubi za bardzo.

Dzis wyszlysmy z domu pozno, nie chcialo mi sie, wiec Iss tez musialo sie nie chciec, ale mysle, ze nie zrobie juz tak przez dlugi czas, bo moje dziecko dalo mi do zrozumienia, ze ona tak nie lubi. Ale, pogoda byla tak paskudna, ze na nic nie malam ochoty. Nie znosze szaro-buro-mokrych porankow angielskich. W takie niedziele powinno sie moc polezec, poczytac i napic herbatki w lozku, a nie zostac zwleczonym z lozka przez dziecko, ktore po zanim zejdzie z lozka powie "mama,mama" i pokaze na drzwi. No to wstalam, przesnulam sie pare godzin, pozwolilam Iss poogladac telewizje i w koncu sie opamietalam. Zrobilysmy z Iss pacynki w koncu na palce, pokleilysmy co sie dalo, przy okazji wpadlam na pomysl, zeby zrobic sobie scrapbooka, bo w starych gazetach sa takie ladne zdjecia (odsylam do google, jesli ktos nie wie co to), nawet zaczelysmy sie bawic w teatrzyk. Niestety Iss bardziej byla zainteresowana tym, co bylo po mojej stronie krzeselka. Zmienilam wiec pozycje slonia, patrzyl na nas obie. Hm, wyglada na to, ze plecki slonika sa najfajniejsze. Dlugo ze mna nie posiedziala.
A potem zjadlysmy obiad i poszlysmy na prawie godzinny spacer. W kieszeni byl szejk szejk, czyli dzwoniacy mikolaj na choinke, a po drodze doszly jeszcze dwa kamonie, do tej samej i drugiej kieszeni. Tak zesmy se szly, po zakatkach, o ktorych istnieniu na mojej dzielni nie wiedzialam, a tu cos sie mojej panience przypomnialo. Siegnela do kieszenie z mikolajem. Kamon wypadl. Mowie wiec, ze kamon wypadl. Iss tylko popatrzyla, pomachala, powiedziala papa i poszla dalej.

Oficjalnie mozna wprowadzic monkey i pyczju (piciu) do Slownika Izowego.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...