Saturday 15 March 2014

Szaleństwo

O dziewiątej z rana, Kaśka-mama-Emilki podrzuciła mi tężę na parę godzin, żeby przygotwać się na przyjazd ukochanej rodziny. (czyt: przede wszystkim posprzątać pokój dziecka i wyrzucić to, czego dziecko nie pozwala wyrzucać przy okazji sprzątania). Dziecko miało ze sobą misia Bena ze szkoły i należało dostarczyć mu rozrywki.
Pod postacią rozrywki rozumiemy:

pobyt w szpitalu, szereg badań, w tym obowiązkowe prześwietlenie oraz odczytanie z "bardzo mądrej książki" co należy, a czego nie należy czynić, a także: dlaczego prześwietlenie jest najważniejszym badaniem.

ciastka z ciastoliny w celu poprawy nastroju biedaka


dekorowanie wazoników


wyprawę do parku i spotkanie z ósemką znajomych dzieci


gotowanie obiadu z prawdziwej wody, na prawdziwej wykładzinie, w prawdziwej zabawkowej kuchni Iss po powrocie z parku (rozrywka nie była przewidziana w planie dnia)

obiad. Obiad może nie, ale miseczka cukierków, zasłużona po całym dniu szaleństw.
I tak. Emilka pojechała do domu po 18, dzieci padły jak muchy, a ja siadłam na kanapie rozgrzana wiosennym słońcem i zadowolona z wypełnionego po brzegi dobrymi wydarzeniami i wyborowym towarzystwem dnia.
No i w naszym domu mamy od soboty Bena. Jeszcze niedawo był Snowkiem.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...