Jest we Wiślicy rzeka. Była niegdyś atrakcją numer jeden naszych wakacji, dziecięcych i młodzieżowych.
Przestała być atrakcją, bo nikt się nią nie zajmuje, nie ścina trawy, nie ścina krzaków i drzew.
My tam czasem chodzimy na dziko. Na takie dzikie plaże.
Poszliśmy dzisiaj, okazało się, że rzeka wylała i ponieważ nie znamy głębokości przybrzeżnej, która co roku jest inna, woleliśmy nie wchodzić. Udało nam się za to poskakać w bajorach trawiastych.
Bez kostiumów, bez ubrań na zmianę. Niech żyje przygoda.
Wednesday 30 July 2014
Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu
Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...
-
Przeżyłam kolejne wielkie wydarzenie w życiu moich dzieci, przede wszystkim syna, ale też i moim, bo na przygotowanie miałam troszkę ponad t...
-
Zapomniałam, jakżeż mogłam była. Jakżeż. Zapomniałam, że miał miejsce szkolny bal Wszystkich Świętych. Dla tych, którzy nie chcą i nie lubi...
-
Urodziny Leonka zbiegły się w czasie z uroczystością ślubowania i pasowania na uczennicę Isabeli. Przygotowania do ślubowania zaczęły się j...