Spać poszłam wczoraj z dzieciami. Przysnęło mi się o 21 i obudziłam się dziś o 7.45. Za pół godziny powinnam być gotowa do wyjścia.
Okazuje się, że to akurat tyle, ile potrzebuję na przygotowanie wszystkiego.
Nie jakieś tam półtorej, w co święcie przez ostatni rok szkolny wierzyłam.
Agata zaciągnęła mnie na grupę, bo Onka nie było tam widać od miesiąca chyba.
Zaraz potem wybrałam się na deptak, bo Onek nie miał dla Zofii prezentu.
A Zofia nas zaprosiła na torcik.
Przyszłam do domu i zaraz trzeba było wychodzić na co wtorkowe czytanie książki w klasie Iss. Po polsku. Do niepolskich dzieci.
A potem to już tylko ciacha, cukierki, owoce, soczki, tort i prezenty.
A dla nas łiski -s -kolą. W obliczu wyboru między naszą staropolską wódeczką a nowobogackim wiskaczem, zdecydowałam stać się na jeden wieczór przyjaciółką lepszej sfery. Staropolska dawno przestała mi służyć.
Tuesday 1 July 2014
Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu
Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...
-
Przeżyłam kolejne wielkie wydarzenie w życiu moich dzieci, przede wszystkim syna, ale też i moim, bo na przygotowanie miałam troszkę ponad t...
-
Zapomniałam, jakżeż mogłam była. Jakżeż. Zapomniałam, że miał miejsce szkolny bal Wszystkich Świętych. Dla tych, którzy nie chcą i nie lubi...
-
Urodziny Leonka zbiegły się w czasie z uroczystością ślubowania i pasowania na uczennicę Isabeli. Przygotowania do ślubowania zaczęły się j...