Saturday 14 July 2012

Ach, co to był za dzień. Wstałyśmy rano, zjadłyśmy śniadanie, Lelon spał.
Nie, no nie mogę pisać o tym co się dziś stało, bo właściwie stało się niewiele, a na pewno nie tyle, żeby tu się na ten temat uzewnetrzniać,zwłaszcza kiedy się jt znów zdenerwowanym.
No bo tak, pytam Męża, o której wychodzi w czwartek (bo usłyszałam jak sobie na temat ten dyskutowali) na miasto z bratem swym. Cały dzień mnie nie będzie, a bo co? A bo chciałam se na kawę wyjść z Alicją, przyjaciółką mą. A, no przecież ci chyba mówiłem, że wychodzę. (Owszem mówił, że nie będzie go w domu, ale nie oznaczył konkretnego dnia). No nie szkodzi. O spotkaniu z przyjaciółką mą we czwartek pomyślalam dopiero dziś. Ale! A czemu chcesz bez dzieci iść? A ty, jak wychodzisz z domu to zabierasz dzieci? Chwila wahania, pomyślalam, oho, nie wie co powiedzieć, zupełnie nie jak mój mąż. Nie rozumiem, rzekł, znaczy jak wychodzę do pracy? Nie, odpowiedziałam, jak sie spotykasz z przyjaciółmi swymi. No nie, nie zabieram ich ze sobą. No widzisz, ja też bym chciała. A w uszach dzwoni mi - jak się ma dzieci, to się już nie spotyka z przyjaciółmi bez dzieci.

Nagroda dla tego, kto zgadnie kto to powiedział. Może powinna być dla pierwszej osoby, bo to bardzo łatwa zagadka.

Iss sie dziś kąpała z Katie, zresztą cały dzień spędziła z Katie. Twierdzą, że są teraz najlepszymi przyjaciółkami. Może powinniśmy się postarać o siostrę. Kto ma, wie jakie to fajowe. Ale jak się pojawi braciszek?

W pociągu.
Mamo, masz coś do jeścia?
Chcesz kanapkę?
Aha.
Leon też głodny, dobrze, bo pierś mi już pęka.
Nie, on też chce kanapkę.
I tak zaczęła sie przygoda Lelonka z kanapkami. Na lunch chlebek.



I tak naprawdę niewiele się dziś działo oprócz tego, że Iss nie miałam, bo poszła sie bawić z Katie. Lelon był grzeczny, ja gotowałam obiad j generalnie zajmowałam się domem. Interesujące.



Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...