Friday 13 July 2012

Pociągi

Nie będę miała zmywarki do naczyń. Nawyciągałąm się naczyń nad ranem wystarczająco i mam dość. Lepiej zbiera sie z suszarki. Postanowiłam.

Nie mogę nic nowego o córce mej donieść, bo musiałabym pisać jak szybko tracę cierpliwość! Jak trzeba do niej milion razy mówić, a ona i tak ma mnie gdzieś i udaje, że jt straszliwie zajęta. Jak się wygłupia w pociągu i nie słyszy, że właściwie to powinna uważać na panią obok nas. Jak od rana pyta czy ona może coś słodkiego. A jak nie, to czy ona może ciasteczko w takim razie. Jak ją proszę, żeby sie ubrała, bo wychodzimy, a ona zżera masę krówkową z mazurka, kt ciocia (H)Alinka piekła specjalnie dla nas do 2 nad ranem i brudzi sobie kurtkę. Jak mnie po prostu nie słucha!!!

Może trzeba było sobie dziecko wytresować. Nie pozwalać na nic, krzyczeć, straszyć, ograniczać?


Ale przecież powinnam napisać, że pyta, czy ona może to ciasteczko. Że, nie wyciaga z ciasteczkowego słoja i się nie chowa po kątach. Że jak już nie może to się dopytuje, ale naprawdę nie będzie ciasteczka, ani nic słodkiego. Ale naprawde?
Że tłumaczy mi, że wybrała taką piosenke do słuchania, bo przecież: ty ją mamo lubisz, głaszcząc mnie przy tym opiekuńczo po pleckach.
Że przesyła buziaka przed snem i czeka cierpliwie aż Lelon da się ukołysać do snu.
No, że jt przecież kochana.

Byliśmy dziś w Norbury. Iss dzielnie zniosła podróż milionem pociagów, a ostatnio sie ich bardzo boi. Wsiadania, wysiadania i do nich się zbliżania. Cheam-Sutton-Wimbledon(wymiana mojego urodzinowego prezentu od Meża)-Clapham Junction(bo inaczej sie nie dało)-Norbury. Dałyśmy radę. Iss nadrobiła zaległości telewizyjne, ja dialogowe a Leonek, no cóż, nie narzekał.

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...